Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Prezydent USA Donald Trump zapowiada wprowadzenie przepisów sprzyjających poprawie górnictwa węgla i energetyki węglowej natomiast likwidujące preferencje dla OZE – informuje portal biznesalert.pl w artykule pt.: „Polityka Trumpa ma spowolnić rozwój OZE”.
Z inicjatywy prezydenta Donalda Trumpa powstały dwa projekty ustaw - jedna podtrzymująca działalność dużych elektrowni konwencjonalnych i druga - nakładająca opłaty na panele słoneczne. Projekty te usuwają kluczowe mechanizmy finansowania energii odnawialnej.
Sekretarz USA ds energii Rick Perry zażądał także od Federalnej Komisji Regulacji Energii, aby pomagała węglowym i elektrowni jądrowym konkurować na hurtowych rynkach energii. [1] Ponadto pojawiła się kolejna propozycja, która przyniesie straty fotowoltaice a mianowicie opodatkowanie importowanych paneli słonecznych. Powodem jest skarga amerykańskiej firmy Suniva Inc., produkującej panele solarne, doprowadzonej do upadłości wskutek zalewu amerykańskiego rynku przez tanie panele importowane z Azji. Zmienione mają przepisy nakładające na operatorów obowiązek przyjmowania energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Ten obowiązek zostanie uchylony i pozostawiony do decyzji rynkowej kupującego.
Redakcja portalu biznesalert.pl zwraca uwagę również na to, że to właśnie dzięki polityce prezydenta Obamy energetyka wiatrowa i solarna stanowiła ponad połowę mocy zainstalowanych w USA w ciągu ostatnich dwóch lat. Natomiast obecna reforma zaproponowana przez prezydenta Trumpa idzie w przeciwnym kierunku. Rozwój energetyki wiatrowej i solarnej był możliwy dzięki wsparciu z budżetu federalnego USA. Tym samym energetyka OZE uzależniona jest od finansowania przez duże bank. To banki, ubezpieczyciele i instytucje finansowe były premiowane przez ulgi podatkowe za kredytowanie energetyki odnawialnej. W związku z tym projekt zmian w systemie podatkowym USA może znacząco osłabić bankowy popyt na to kredytowanie. Brakować będzie impulsu finansowego dla tego angażowania się w tego rodzaju działania.
Scott Pruitt zapowiada wycofanie się USA z ustawy „Clean Power Plan” Obamy
Nowa polityka energetyczna prezydenta Trumpa znalazła po raz kolejny potwierdzenie przez szefa amerykańskiej federalnej agencji środowiskowej EPA (Environmental Protection Agency). Jej szef - Scott Pruitt, zapowiedział wycofanie się tzw. „Clean Power Plan”, czyli flagowego projektu Baracka Obamy, zmierzającego do przyspieszenia przejścia USA na gospodarkę niskoemisyjną. [2] Barack Obama przedstawił założenia liczącego ponad 1,5 tys. stron dokumentu w połowie 2015 r. Celem miała być redukcja emisji CO2 na poziomie federalnym o 32% do 2030 r. w stosunku do poziomu emisji zanotowanego w 2005 r.
Ustawa „Clean Power Plan” miała dotyczyć redukcji emisji CO2 w amerykańskich elektrowniach, które odpowiadają za około 1/3 emisji generowanych ogółem przez amerykańską gospodarkę. (…) Szef federalnej agencji środowiskowej EPA Scott Pruitt mówił ostatnio, że to nie dwutlenek węgla jest podstawowym źródłem globalnego ocieplenia, a opinie o wpływie zmian klimatu na huragany na Florydzie nazwał „nietrafioną spekulacją”. Teraz Pruitt zapowiedział formalne wycofanie planu Obamy, przekonując podczas wystąpienia w „węglowym” stanie Kentucky, że USA „kończą wojnę z węglem”. Clean Power Plan w ubiegłym roku został zresztą zakwestionowany przez Sąd Najwyższy USA, który miał zastrzeżenia do sposobu jego wdrożenia. W 2005 r. udział węgla w miksie energetycznym w USA wynosił ponad 50%. Dziesięć lat później było to już poniżej 40%, a EPA zakładała wówczas spadek do 27% do 2030 r.
Teresa Wójcik, redaktor portalu biznesalert.pl w swoim artykule pt. „Supermocarstwo energetyczne USA rządzi rynkiem ropy”, w taki sposób skomentowała nową politykę energetyczną USA. „Nowe uregulowania generalnie usuwają kluczowe mechanizmy finansowania energetyki odnawialnej.” [3] Spowodowało to wręcz panikę nie tylko w tym sektorze, ale też wśród środowisk Partii Demokratycznej, organizacji ekologicznych, ugrupowań lewicowych. Nie tylko w USA. Oceniono, że to koniec rozwoju sektora OZE w Stanach Zjednoczonych, co jednak wcale nie jest przesądzone. Obciążenie podatkowe tego sektora będzie takie samo, jak firm wydobywczych gazu, ropy i węgla oraz energetyki konwencjonalnej. Więcej kosztować będzie zarówno import ropy z Bliskiego Wschodu, jak i elektrowni wiatrowych i paneli słonecznych z Chin. Rzecz w tym, że skutki będą inne. Rafinerie będą wolały kupować o kilka dolarów tańszą ropę WTI i ewentualnie robić mieszankę z ciężką ropą z Kanady (nieduże wolumeny, więc dodatkowy koszt niewielki). Tymczasem panele słoneczne z Chin też przestaną się opłacać, ale krajowe są znacznie droższe (bez dumpingu), więc popyt znacznie się skurczy. Nie będzie też ulg podatkowych dla OZE, bo zasadniczo według projektu reformy takich ulg wcale nie będzie. Podobnie zostaną skazane na pełną samodzielność kosztową elektrownie wiatrowe. Energetyka odnawialna według nowych przepisów dotyczących rynku energii będzie musiała ponosić koszt zakupu energii ze źródeł konwencjonalnych, gdy nie będzie mogła dostarczać zakontraktowanych mocy (brak wiatru lub słońca) lub z własnych magazynów. Jedno i drugie tanie nie będzie, ale będzie rynkowo.
[Nasz komentarz] Administracja prezydenta Trumpa nie marnuje czasu i krok po kroku realizuje jego przedwyborcze obietnice. Prezydent USA nie miał obiekcji przed wycofaniem się z kolejnych klimatycznych zobowiązań, które krępują gospodarkę USA i narzucają jej obowiązki bez realnych korzyści. Skutki decyzji Trumpa widać we wskaźnikach ekonomicznych. wskaźnik PKB USA w drugim kwartale 2017 r. wzrósł o 3,1%, co jest najlepszym wynikiem od ponad dwóch lat.
W związku z decyzjami prezydenta Trumpa o wycofaniu się z Porozumienia paryskiego oraz uchyleniu ustawy „Clean Power Act” amerykański przemysł OZE obawia się, że zostanie wstrzymany „kwitnący rozwój energetyki wiatrowej i solarnej”. Brzmi to całkiem znajomo, gdyż tym samym argumentem posługują się i nasi rodzimi zieloni propagandziści. Nikogo jednak nie zamierzamy żałować. Nasz rząd powinien jednak brać przykład z Donalda Trumpa i zacząć w końcu kontestować politykę klimatyczno-energetyczną Unii Europejskiej na poważnie. Próba szukania kompromisu w sprawach fundamentalnych, tj. w kwestii oddania kontroli nad naszą energetyką Komisji Europejskiej oznacza koniec resztek suwerenności i tak już mocno nadszarpniętych Traktatem z Lisbony. Nie da się bowiem utrzymać miejsc pracy i bazy podatkowej w przemyśle ciężkim, górnictwie czy energetyce, jeśli mamy wdrożyć plan „gospodarki niskoemisyjnej”. Samochody elektryczne czy też wiatraki nam w tym nie pomogą, jeśli Komisja będzie decydować z czego możemy produkować energię elektryczną. Pakiet zimowy oznacza oddanie kontroli nad polską energetyką w ręce euromandarynów typu Juncker czy Timmermans.
Sadźmy lasy rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] http://biznesalert.pl/polityka-trumpa-spowolnic-rozwoj-oze/
[2] http://gramwzielone.pl/trendy/28486/usa-wycofaja-sie-z-clean-power-plan-koniec-wojny-z-weglem
[3] http://biznesalert.pl/usa-supermocarstwo-energetyczne-ropa/
Źródło:
http://wgospodarce.pl/informacje/40990-donald-trump-moze-miec-powody-do-zadowolenia