Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Z roku na rok importujemy coraz więcej węgla z Rosji i to pomimo posiadania własnych zasobów węgla. To niebywałe, że do Polski jeszcze w tym roku może trafić ponad 17 mln ton węgla z zagranicy. Aż 70 proc. wwożonego do Polski węgla pochodzi z Rosji. Świadczy to o całkowitej degradacji zarządzania górnictwem na przestrzeni ostatnich 30 lat. Paradoksalnie praktycznie istnieje polityczny konsensus, co do tego, że trzeba „skończyć” z górnictwem, bo to są same problemy. Politycy różnią się tylko poglądami, jak to zrobić. Taka sytuacja jest na rękę wszystkim naszym sąsiadom, zwłaszcza Niemcom, którzy samo zrobią wszystko by zachować tylko dla siebie technologię górniczą i produkcję stali. Wolą sprowadzać węgiel z RPA i z Australii, byle tylko nie kupować go u sąsiada.
Polska importuje coraz więcej węgla, głównie z Rosji. Jak to możliwe, że kraj który „leży na węglu” nie może sobie poradzić z wydobyciem węgla na własne potrzeby? Mszczą się wieloletnie zaniedbania w górnictwie. Temat poruszył ostatnio portal money.pl w artykule „Rosyjski węgiel płynie szerokim strumieniem do Polski. Rekordowy poziom importu „czarnego złota".
„Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że tylko od stycznia do kwietnia do Polski wpłynęło już 5,9 mln ton węgla. Przy utrzymaniu importu na tym poziomie, do końca roku wwiezione zostanie do kraju ponad 17 mln ton tego surowca. Rekordowy import to problem dla rządu, który na węglu postanowił na oprzeć polską energetykę przez całe dekady. Polskie kopalnie nie są jednak w stanie zaspokoić popytu i węgiel musi być sprowadzany z zagranicy, głównie z Rosji. Tobiszowski próbował doszukiwać się pozytywów w informacji o lawinowo rosnącym imporcie węgla, przekonując, że świadczy to o tym, że „w Polsce jest rynek dla węgla". Zapowiedział też inwestycje kontrolowanych przez rząd kopalń w zwiększenie produkcji, ale zastrzegł, że to wymaga czasu. Już w zeszłym roku polscy odbiorcy mieli olbrzymie problemy z zakupem węgla z polskich kopalń. Głównym winowajcą była państwowa Polska Grupa Górnicza, która nie wywiązała się z planu wydobywczego. W tej sytuacji rząd zezwolił na zwiększenie importu węgla przez inną państwową spółkę - Węglokoks, która w normalnych warunkach powinna zajmować się sprzedażą polskiego węgla za granicę. Aż 70 proc. wwożonego do Polski węgla pochodzi z Rosji, ale bardzo szybko rośnie import z USA. Więcej kupujemy także od Kolumbii i Kazachstanu. Mocno spadł za to import z Australii. [1]
fot. Pixabay/CC0 Domena publiczna
[Nasz komentarz] Szukanie winnych zapaści w górnictwie nie pomoże samemu górnictwu, gdyż winni są wszyscy. Rząd miał olbrzymi potencjał do realizacji reformy górnictwa, tak by zapewnić mu przyszłość na najbliższe lata. Paradoksalnie najwięcej w tej sprawie robi Ministerstwo Środowiska i prof. Orion-Jędrysek, który wciąż stara się o powołanie Polskiej Służby Geologicznej, która przejęłaby zarządzanie polityką surowcową w Polsce. Konieczna jest identyfikacja własnych silnych stron naszego górnictwa i rozwijanie technologii górniczych nie tylko na potrzeby węgla, ale też innych surowców. Dzisiaj taką przewagą jest produkcja węgla koksującego niezbędnego do wyrobu produktów stalowych. Można słuchać opowieści Komisji Europejskiej o dekarbonizacji gospodarki, ale czy ktokolwiek w Niemczech zamierza rezygnować z produkcji stali, chociażby na potrzeby przemysłu motoryzacyjnego?
Wydawałoby się, że PiS poradzi sobie z problemami polskiego górnictwa. Tak bynajmniej wynikało z szumnych deklaracji przedwyborczych. Ile to wszyscy nasłuchaliśmy o znaczeniu węgla dla polskiej gospodarki. Niestety ale same deklaracje nie zastąpią obowiązku prowadzenia realnej polityki w stosunku do polskiego górnictwa i energetyki. Jak widać posiadane przez Polskę zasoby to jedno, a efektywne ich wykorzystanie to drugie.
O problemach z naszym węglem pisaliśmy już w czerwcu ubiegłego roku i warto przywołać nasze refleksje: „Najgorsze jest to, że posiadając istotne zasoby surowców energetycznych nie umiemy wykorzystać światowych okazji do zrobienia interesu na rynku węgla kamiennego. Rynek ten może i zmniejsza się, ale nie z powodu przesłanek ekonomicznych (braku zapotrzebowania na surowiec), lecz z powodu decyzji unijnych polityków posiadających antywęglowe fobie. Z jednej strony obserwujemy miliardowe wydatki na wojnę z węglem i energetyką opartą o węgiel, a z drugiej strony pompowanie ogromnych środków w „zielone” technologie i elektromobilność. To, co się dzieje trudno nazwać rynkiem. Stąd też i opisywane niespodzianki z węglem. [2]
Zasadniczy kłopot naszych polityków, bez względu na opcje zresztą, polega na ich kompletnym oderwaniu od rzeczywistości gospodarczej. Zamknięci w swoich gabinetach poselskich, senatorskich czy ministerialnych słabo orientują się w realnych problemach gospodarczych i zwyczajnie nie mają praktycznej wiedzy, jak działa biznes i gospodarka. Wiedzą dużo o polityce, sondażach, budowaniu poparcia, załatwianiu posad czy politycznym marketingu. Jednak, jak przychodzi rozwiązać konkretny problem, tak jak w przypadku górnictwa czy energetyki, natychmiast wychodzi brak rzetelnej wiedzy i doświadczenia biznesowego. Na takie właśnie okazje czekają lobbyści wszelakiej maści, doradcy od wizerunku i inne pasożyty finansowane z zagranicznych pieniędzy. Nie dziwmy się więc, że kluczowe decyzje gospodarcze zapadają pod wpływem emocji, w biegu i bez jakichkolwiek analiz, bo zaufany doradca tak doradził. A potem wychodzi jak zwykle.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki, wychodźmy z Unii Europejskiej
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy: