Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W dniu 3 lutego br. zamieściliśmy opinię dziennikarza francuskiego dziennika Le Figaro, który martwi się, że władze niemieckie nie skalkulowały wszystkich kosztów polityki forsowania rozbudowy energetyki wiatrowej. W szczególności chodzi o koszty ogromnego przedsięwzięcia, jakim jest rozbiórka wycofywanej z eksploatacji części 30-tysięcznej „floty” lądowych elektrowni wiatrowych oraz utylizacja tysięcy ton ich elementów. [1]
Portal stopwiatrakom.eu pisał już wcześniej, że przedstawiciele branży recyklingowej w Niemczech od lat wskazują, że utylizacja odpadów po wiatrakach leży poza możliwościami systemu zagospodarowywania odpadów w tym kraju. Tymczasem, jak precyzuje redaktor ekonomiczny Frankurter Allegemeine Zeitung [2], Niemcy stoją w tej w chwili w obliczu potężnej fali rozbiórki wiatraków. Powód i termin tej operacji jest dokładnie znany. Otóż 31 grudnia 2020 r. wygasną dopłaty dla 5.000-6.000 elektrowni wiatrowych w ramach systemu tzw. taryfy gwarantowanej, wprowadzonej na podstawie pierwotnej wersji niemieckiej ustawy o OZE (EEG). Kierująca się bardzo mało romantycznymi zasadami branża przystępuje zatem do masowej likwidacji instalacji, które w noc sylwestrową 2020/2021 staną się kompletnie nierentowne, bo pozbawione dotychczasowych dotacji.
fot. Pixabay
W dłuższej perspektywie kiedyś trzeba będzie zdemontować i zagospodarować odpady z całej floty wiatrakowej zainstalowanej w Niemczech i to nie tylko lądowej. Szybko rośnie też liczba instalacji morskich w niemieckiej strefie Bałtyku i Morza Północnego. Dziennikarz Frankfurter Allgemeine Zeitung tak opisuje obecną sytuację:
„Niektóre obszary Morza Północnego przypominają park przemysłowy. Tam, gdzie nie pojawia się marynarka wojenna czy statki handlowe, nie mówiąc już o rybakach czy żeglarzach, z morza wyrastają dwustumetrowe turbiny wiatrowe. Niemieckie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej ogłosiło w poniedziałek, że na terytorium niemieckim znajduje się obecnie 1300 morskich elektrowni wiatrowych.” A przecież zgodnie z obecnymi planami rządu niemieckiego, nadchodzi nowy etap rozbudowy farm wiatrowych zarówno na lądzie, jak i na morzu.
Jest prawdą, że zgodnie z niemieckim prawem budowlanym turbiny wiatrowe muszą zostać „całkowicie zdemontowane" - a wyjaśnienia do ustawy wyraźnie wskazują, że demontaż obejmuje także fundamenty, inaczej niż w Polsce, gdzie kwestia ta nie jest uregulowana jednoznacznie. [1]
Jednak rozbiórka i utylizacja wycofywanych wiatraków to potencjalnie bardzo duży kłopot i wydatek dla właścicieli „aktywów wiatrakowych”, który może mieć bardzo ujemny wpływ na bilanse ich spółek. Władze niemieckie różnego szczebla wielokrotnie demonstrowały swoją gotowość do traktowania obowiązujących przepisów (np. ochrony przyrody) w sposób maksymalnie korzystny dla biznesu wiatrakowego.
Nie dziwi zatem, że na dwa lata przed końcem subsydiów na podstawie taryfy gwarantowanej brak jest „znormalizowanych procedur demontażu [elektrowni wiatrowych] zgodnych z zasadami ekologii”- jak pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung.
W efekcie branża demontuje wycofywane turbiny wedle własnego uznania. Cytat z innego artykułu tego samego autora:
„Na skraju pola stoją ludzie, na polu stoi ciężarówka i wiatrak. Ciężarówka rusza, lina napina się, wiatrak wali się na ziemię. Tłum szemrze. Ekstremalna demolka! — zatytułował swój filmik youtubowy blogger, który nagrał całą operację. (…) Gdzie szacunek dla otaczającej przyrody? Co za ironia: te „latarnie” transformacji energetycznej mogą zniszczyć jej ekologiczną fasadę. [2]
Poza tym w odniesieniu do wiatraków morskich wśród ekspertów niemieckich toczy się jeszcze dyskusja, czy z punktu widzenia ochrony przyrody nie byłoby lepszym rozwiązaniem pozostawienie na miejscu ich części podwodnych, co oznacza trwały ślad w postaci podwodnych cmentarzysk po farmach wiatrowych stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa żeglugi i rybactwa.
Przy okazji warto też wspomnieć o mailu, jaki stowarzyszenia antywiatrakowe w Polsce otrzymały już wiele lat temu od czołowego polityka znanego z popierania „zielonej agendy” w naszym kraju. Była to reakcja na pismo skierowane do ówczesnego premiera Tuska, w którym podnoszono m.in. kwestię konsekwencji sprowadzania do Polski używanych wiatraków z Danii i Niemiec, a także nierozwiązaną sprawę ich końcowej utylizacji i rozbiórki. Polski polityk napisał wtedy, że nikt poważny nie może wątpić, że takie kraje jak Dania i Niemcy już dawno zadbały o właściwe zagospodarowanie rozbieranych wiatraków …
[Nasz komentarz] Jak widać z dzisiejszego tekstu, sprawa utylizacji wiatraków jest przemilczana tak w Niemczech, jak i w Polsce. Aż się prosi o utworzenie specjalnego funduszu likwidacji i utylizacji wiatrakowych odpadów, który będzie finansowany z corocznych składek deweloperów wiatrakowych. Po 15 latach użytkowania turbina wiatrowa nadaje się tylko do utylizacji i ktoś musi za to zapłacić. Przez wiele lat Niemcy radzili sobie w ten sposób, że zepsute i zużyte turbiny sprzedawali do Polski innych krajów, które uwierzyły w „transformację energetyczną”. Pozbywali się w ten sposób odpadów i jeszcze zarabiali na tym. Dzisiaj problem ten narasta, gdyż trzeba się będzie pozbyć kilku tysięcy nieefektywnych turbin wiatrowych. Niestety w Polsce nie ma instytucji, która byłaby w stanie zweryfikować, czy instalowane turbiny są fabrycznie nowe czy też używane. Do tej pory nie doczekaliśmy się wprowadzenia dozoru technicznego nad wiatrakami w Polsce. Przypomnijmy tylko, że dozorowi technicznemu podlegają takie urządzenia jak windy, schody ruchome, wyciągi czy nawet dźwigi towarowe w samochodach. Wiatraki są od zawsze na specjalnych prawach, co nas zupełnie nie dziwi.
Tłumaczenie i opracowanie
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[2] Niklas Záboji, „Wie die Windräder in der Nordsee entsorgt werden sollen”, FAZ, 22.01.2019 — https://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/wie-die-windraeder-in-der-nordsee-entsorgt-werden-16000821.html
[3] Niklas Záboji, „Warum alte Windräder ein Umweltrisiko sind”, FAZ, 28.05.2018 -- source: https://www.faz.net/aktuell/wirtschaft/mehr-wirtschaft/energiewende-alte-windraeder-sind-ein-umweltrisiko-und-kostspielig-15610410.html