Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Jak podaje „Rzeczpospolita” Ministerstwo Energii zostało wyznaczone do rozpatrzenia skarg zagranicznych inwestorów przeciwko Polsce w związku z wejściem w życie ustawy o inwestycjach zakresie elektrowni wiatrowych. Zdaniem skarżących, ze względu na wprowadzenie kryterium minimalnej odległości farm od domów, ustawa praktycznie uniemożliwia stawianie nie tylko nowych wiatraków, ale uniemożliwia też modernizację już istniejących. Co więcej, wprowadziła znacznie wyższe podatki od nieruchomości dla elektrowni wiatrowych od stycznia 2017 r.
Branża wiatrakowa liczy na wsparcie Brukseli. Ministerstwo Energii negocjuje z Brukselą notyfikację nowelizacji ustawy o OZE. Jak pisze Rzeczpospolita, Komisja Europejska uzależnia zgodę na nowy system wsparcia zarówno od naprawy wadliwych przepisów ustawy o OZE, jak również od uregulowania sytuacji branży wiatrowej. Komisja przychylnym okiem patrzy na całą branżę OZE. Jak mówi Tomasz Podgajniak, prezes Enerco:
„Nie ma woli politycznej, by uregulować te kwestie. Zwłaszcza że rząd chce ratować wytwarzanie z węgla, a jednocześnie uniknąć nadmiernego wzrostu rachunków za prąd.”
W rządzie powstał zaś spór kompetencyjny, który z ministrów będzie zobowiązany do zajęcie się sprawą podniesionych roszczeń inwestorów. Premier Beata Szydło przesądziła, że będzie to Minister Energii. Skarżący, którzy już zrealizowali inwestycje lub zamierzali wybudować farmy wiatrowe, zarzucają Polsce naruszanie ich interesów i nabytych już praw. Jak ustaliła „Rzeczpospolita” wśród firm, które wysłały skargi na Skarb Państwa –– jest czeski CEZ, niemiecki RWE, francuski EDF oraz amerykański Energix.
[Nasz komentarz] Mamy nadzieję, że Ministerstwo Energii będzie twardo broniło polskiej racji stanu i w imię świętego spokoju nie ulegnie naciskom zagranicznych inwestorów ani brukselskim urzędnikom w sprawie budowy wiatraków. Sprawa jest poważna i nie należy jej lekceważyć, gdyż inwestorzy będą chcieli skorzystać z zawartych umów o ochronie wzajemnych inwestycji z różnymi krajami na początku lat 90-tych XX w. Stworzono wtedy inwestorom cieplarniane warunki do inwestowania. Umowy te odbijają się czkawką przy różnych okazjach i trzeba się ich pozbyć przy pierwszej nadarzającej się okazji.
A sprawa skarg na ustawę odległościową jest prosta, gdyż Polska może w sposób dowolny kształtować opodatkowanie działalności gospodarczej i czy to się komuś podoba czy nie to tak jest. Także w sprawie wyboru sposobu produkcji energii elektrycznej, zgodnie z art. 194 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej Polska może dowolnie kształtować swój miks energetyczny. Pisaliśmy o tym niedawno tutaj: http://stopwiatrakom.eu/okiem-prawnika2/2209-zakres-uprawnień-komisji-europejskiej-w-dziedzinie-energii-–-analiza-krytyczna.html
Pole manewru dla polskiego rządu jest duże, o ile nie będzie wkraczał za mocno w sprawy pomocy publicznej, które są zarezerwowane do wyłącznych kompetencji Komisji Europejskiej. Co prawda, po samej Komisji możemy spodziewać się tylko złych wiadomości, ale w dziedzinie energii jest ona pozbawiona realnych kompetencji. O tym, jaką energetykę należy rozwijać muszą decydować rządy krajowe, a nie inwestorzy zagraniczni, których nie interesuje utrzymanie ciągłości pracy całego systemu elektroenergetycznego, a tylko własne zyski.
Trzeba też sobie jasno powiedzieć, że brak jakichkolwiek norm prawnych wyznaczających zasady lokalizowania farm wiatrowych był na rękę inwestorom. Farmy wyrastały w miejscach wybranych przez inwestorów, a nie tam, gdzie nikomu by nie przeszkadzały. Za wadliwie skonstruowane przepisy, albo wręcz za zaniechanie uregulowania tej sprawy, winę ponosi rząd koalicji PO-PSL z premierem Donaldem Tuskiem na czele. Ówczesna koalicja miała aż 8 lat, by sprawę uregulować. To, że obecny rząd musi sprzątać po poprzedniej ekipie, nie jest winą tego rządu a ich poprzedników. Ustawa odległościowa też jest tylko pewnym kompromisem, gdyż całkowity zakaz budowy wiatraków czy nakaz rozbiórki byłby niestety trudny do obrony. W kolejce czekają jeszcze przepisy o dopuszczalnych poziomach hałasu w środowisku dla działających farm wiatrowych. Naszym zdaniem, dla elektrowni wiatrowych powinno obowiązywać jedno kryterium, tj. brak przekroczeń poziomu 30 dB(A) natężenia dźwięku mierzonego w nocy przy pracujących elektrowniach. Tak samo, jak w przypadku ustawy odległościowej jest jeden zasadniczy argument – ochrona zdrowia obywateli. Żaden z inwestorów nie wykaże, że elektrownie wiatrowe mają właściwości lecznicze. Dlatego rząd miał nie tylko prawo, ale i moralny obowiązek chronić własnych obywateli przed szkodliwym hałasem niskoczęstotliwościowym i infradźwiękowym.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło:
[1] http://www.rp.pl/Energianews/305049834-Skargi-za-wiatraki-do-ministra-Tchorzewskiego.html#ap-1