Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Obserwujemy od wielu miesięcy bezprecedensowy atak eurotowarzyszy na Polskę i na aktualną ekipę rządzącą. Nie ma dnia bez połajanek, szantaży i moralizowania ze strony unijnego establishmentu. Uruchomienie procedury zawieszania Polski w prawach członkowskiego na podstawie art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej jest już aktem desperacji ze strony zachodnich elit i zarazem pokazuje nam wszystkim, że Unia Europejska rządzona jest przez ludzi, którzy wyznają „jedynie słuszne” poglądy. Wszystko w myśl zasady, że: „Demokracja jest dla nas i dla tych, którzy się z nami zgadzają.”
Cała ta sytuacja jest już na tyle absurdalna, że teraz cokolwiek byśmy nie zrobili będzie odbierane jako „zamach na demokrację i praworządność”. Na pytanie skąd to wszystko się bierze odpowiedzi udzielił prof. Ryszard Legutko, europoseł, na łamach tygodnika „Sieci” [1]:
„Trzeba sobie zdawać sprawę, że Unia jest organizmem tak specyficznym, iż nie toleruje obcych ciał, zwłaszcza jeśli te obce ciała reprezentują Europę Wschodnią. To nie jest tak, że UE składa się ze „100 kwiatów”, które kwitną dookoła, każdy inaczej, że to jakieś „zjednoczenie w różnorodności”. To struktura monoideologiczna, która nie toleruje żadnych odstępstw, szczególnie z naszego regionu, traktowanego przez starą Unię jako coś gorszego. Mamy być posłusznym czeladnikiem i mamy się pilnować, by w głowach nam się nie poprzewracało.”
Profesor Legutko zwraca uwagę, że Unia Europejska wrogo przyjęła fakt, że w Polsce doszło w ogóle do zmiany władzy na ekipę, która jest spoza unijnego układu sił:
„Już samo to, że w Polsce doszła do władzy partia spoza głównego nurtu, wyraźnie konserwatywna, zmierzająca do zmiany establishmentu, było odbierane jako akt wrogi wobec Unii. Ataki na przyszły rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęły się jeszcze przed wyborami, gdy nie było wiadomo, jak nowa władza będzie wyglądała. Nasiliły się, kiedy się okazało, że nie jest to rząd „na niby”, który ograniczy się do drobnych retuszy. Biorąc te czynniki pod uwagę, inaczej być nie mogło. Elita unijna to nie jest towarzystwo skłonne do kompromisów, do tolerowania zróżnicowania. Nic z tych rzeczy.”
fot. Siedziba Komisji Europejskiej/ Pixabay
Tę atmosferę kompletnego niezrozumienia sytuacji w Polsce i kierowania się stereotypami wobec nas świetnie podsumował ksiądz Paweł Bortkiewicz w swoim komentarzu zamieszczonym na łamach „Naszego Dziennika” tuż przed Świętami Bożego Narodzenia.
„Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia dostajemy w Polsce specyficzny prezent od Komisji Europejskiej. Coś, co można nazwać pokazaniem rózgi niegrzecznym dzieciom. To może mieć sens dydaktyczny, o ile pokazujący ją jest dorosły, mądry i odpowiedzialny. Niestety, trudno przypisać te cechy unijnym biurokratom. Jeden z nich grzmiał, wydobywając rózgę, która ma jakąś tam unijną nomenklaturę prawną, że przestrzegał Polskę – niesforne dziecko już w lipcu przed tym, co może ją czekać. Oczywiście, powodem tych przestróg były reformy polskiego systemu sądowniczego. Przyjmijmy na moment, że p. Timmermans zna polski system od strony formalnej i realnej, od strony ustaw prawnych i sposobu ich realizacji. Wiem, że to przypuszczenie jest równie zasadne, jak przypuszczenie, że p. Frans zatańczy solówkę w „Jeziorze Łabędzim”. Ale załóżmy… I zróbmy drugie założenie, że reforma systemu jest zła. Pokazanie rózgi nie jest zatem karą za czyn niedokonany. Jest sposobem zastraszenia, by tego czynu nie dokonać. To właśnie dlatego mam ogromną trudność z akceptacją tego gestu. Zwłaszcza że wkroczyliśmy w 100-lecie odzyskania niepodległości.” [2]
[Nasz komentarz] Czy biorąc pod uwagę to, co powiedzieli profesorowie Legutko i Bortkiewicz jest nadzieja na osiągnięcie porozumienia i wygaszenie sporu pomiędzy strukturami unijnymi a Polską? Odpowiedź brzmi – zdecydowanie NIE. Będzie to możliwe dopiero wtedy, kiedy w Polsce zostanie zainstalowana ekipa „unionistów”, popierających eurokomunizm w całej rozciągłości i nie wahających się na oddanie politycznego rządu w ręce struktur państwa europejskiego, w zamian za udział we władzach prefektury nadwiślańskiej. Dopiero wtedy eurotowarzysze będą chwalili rząd w Warszawie i popierali go w całej rozciągłości.
Ze strony unijnych organów władzy jest bowiem oczekiwanie na wiernopoddańczy hołd ze strony Warszawy i bezkrytyczną akceptację wszystkich wytycznych płynących z Berlina i Brukseli. Mimo, iż PiS jest partią proeuropejską i nie widzi na razie powodów do wychodzenia z Unii Europejskiej, to sytuacja w Europie wcześniej czy później zmusi rząd do przejścia do obozu unijnych „secesjonistów”. Alternatywą jest tylko kapitulacja przed coraz bardziej wymyślnymi żądaniami, w tym wyrażeniem zgody na przymusową relokację do Polski tysięcy imigrantów.
Logika konfliktu politycznego jest jednak taka, że jeśli w porę się go nie załagodzi, to zaczyna narastać i przenosić się na wszystkie inne obszary. W ten sposób, każde działanie ze strony rządu i każda propozycja zmian w prawie będzie przedmiotem krytyki ze strony władz Unii oraz będzie generować kolejne pola konfliktów, także w tych obszarach, gdzie Unia nie posiada żadnych kompetencji do decydowania o czymkolwiek. Należy się zatem spodziewać zalewu skarg na Polskę ze strony Komisji Europejskiej do Trybunału Sprawiedliwości UE za opóźnienia i braki we wdrażaniu prawa unijnego. Trybunał Sprawiedliwości także nie odmówi sobie przyjemności ukarania Polski karą finansową na tyle dużą, żeby była ona naprawdę dolegliwa. Pierwsza okazja nadarzy się już niedługo w związku ze sprawą wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. Potem będą kolejne i kolejne, gdyż lista opóźnień w implementacji przepisów unijnych przez Polskę jest naprawdę długa.
Nie będą to zresztą jedyne wrogie działania ze strony władz Unii Europejskiej. Najwięcej szkód będą przynosić kolejne zmiany w przepisach prawa europejskiego, które będą wzmacniać instytucje unijne kosztem kompetencji państw członkowskich oraz te zmiany, które będą miały na celu eliminację z europejskiego rynku polskich produktów, producentów czy też dostawców usług. Szczególnie narażone na retorsje są sektory transportu, rolnictwo, energetyka z górnictwem oraz budownictwo. Koniec końców ma być taki, że albo „dobrowolnie” zgodzimy się zaakceptować wszystkie żądania płynące zachodnich elit albo z bratnią pomocą pospieszy armia. Pytanie tylko która?
Teraz trzeba szukać odpowiedzi na pytanie, jak obronić się przed tym scenariuszem i czy znajdą się sojusznicy w tej walce?
Redakcja stopwiatrakom.eu
Źródło:
[2] Artykuł opublikowany na stronie: http://naszdziennik.pl/polska-kraj/192877,moc-truchleje-bog-sie-rodzi.html w dniu 22.12.2017 r.