Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Podstawowym elementem energetyki wiatrowej jest farma wiatrowa. W tym cyklu przedstawiamy publikacje zagraniczne (naukowe, publicystyczne itd.) dotyczące wszystkich aspektów funkcjonowania farm wiatrowych, jak i ich wpływ na otoczenie, to znaczy na lokalną społeczność, w tym oddziaływanie na najbliższych sąsiadów wiatraków, a także przyrodę, krajobraz, demokrację lokalną, gospodarkę wiejską itd. - Jacek Malski
Dziennik Los Angeles Times zamieścił 27 lutego 2017 r. komentarz Roberta Bryce’a pt. „Energetyka wiatrowa to atak na amerykańską wieś” [1]
Mieszkańcy wsi sprzeciwiają się inwestycjom wiatrakowym, bo chcą chronić wartość swoich nieruchomości i źródła wody. Nie chcą żyć obok farm wiatrowych o przemysłowej skali. Nie chcą patrzeć każdej nocy - przez resztę swego życia - na migające na czerwone światła ostrzegawcze na szczycie turbin. Nie chcą doświadczać słyszalnych i niesłyszalnych emisji dźwiękowych, które wytwarzają elektrownie wiatrowe.
Elektoratowi miejskiemu może podobać się pomysł wykorzystania w coraz większym stopniu energii wiatrowej i słonecznej, ale nacisk na rozbudowę wielkoskalowych OZE rodzi konflikty wokół przeznaczenia gruntów (czyli zagospodarowania przestrzennego – red.) w regionach wiejskich od Maryland do Kalifornii w USA i od Ontario w Kanadzie po rejon jeziora Loch Ness w Szkocji.
fot. Alabama/Pixabay – CC0
Jedynie od początku 2015 r. ponad 120 organów władzy lokalnej w około 25 stanach zdecydowało się zablokować lub ograniczyć pożerający ogromne połacie ziemi, napędzany subsydiami publicznymi rozrost branży wiatrakowej.
Kolejnym przejawem tego sprzeciwu jest wydane w zeszłym miesiącu orzeczenie sędziego ze stanu Maryland, który uznał, że ewentualne korzyści, jakie może przynieść farma wiatrowa składająca się z 17 elektrowni „nie uzasadniają ani nie rekompensują faktu narażenia lokalnej społeczności na negatywne oddziaływania, jakie wynikną z budowy i eksploatacji tej inwestycji wiatrowej.” Jednocześnie to orzeczenie oznacza koniec ośmioletniej batalii pomiędzy lokalnymi mieszkańcami i Hrabstwem Allegany a deweloperem tej farmy wiatrowej.
Sprzeciwy wobec wkraczania instalacji wiatrakowych na tereny wiejskie nie pasują do narracji ekologistów. Taka reakcja społeczna stawia pod znakiem zapytania tezę – powtarzaną ciągle przez takich aktywistów klimatycznych jak założyciel organizacji 350.org Bill McKibben czy profesor inżynierii z Uniwersytetu Stanforda Mark Jacobson — że możemy oprzeć całą gospodarkę wyłącznie na energii z wiatru i słońca. Wielu z tych samych aktywistów demonizuje gaz ziemny czy szczelinowanie hydrauliczne pomimo faktu, że zajmują one dużo mniejszą przestrzeń fizyczną niż energetyka wiatrowa. Trzy lata temu, nieżyjący już David J.C. MacKay, wówczas profesor Uniwersytetu w Cambridge, obliczył, że energetyka wiatrowa wymaga 700 razy więcej powierzchni ziemi, aby wyprodukować taką samą ilość energii jak instalacja eksploatacji gazu łupkowego.
Mieszkańcy wsi sprzeciwiają się inwestycjom wiatrakowym, bo chcą chronić wartość swoich nieruchomości i źródła wody. Nie chcą żyć obok farm wiatrowych o przemysłowej skali. Nie chcą patrzeć każdej nocy – przez resztę swego życia - na migające na czerwone światła ostrzegawcze na szczycie turbin. Nie chcą doświadczać słyszalnych i niesłyszalnych emisji dźwiękowych, które wytwarzają elektrownie wiatrowe.
Opór przeciwko energetyce wiatrowej występuje nawet w Kalifornii, gdzie przyjęto za obowiązkowy cel osiągnięcie 50% udziału energii odnawialnej w energii elektrycznej sprzedawanej na terenie stanu do 2030 r. W 2015 r. zarząd hrabstwa Los Angeles (Board of Supervisors) zagłosował jednomyślnie za zakazem lokalizacji elektrowni wiatrowych na obszarach hrabstwa nie posiadających żadnej formy samorządu terytorialnego (bardzo niska gęstość zasiedlenia, rejony występowania dzikiej przyrody – red.). W trakcie przesłuchań w tej sprawie, jeden z członków zarządu hrabstwa powiedział, że elektrownie o wysokości wieżowców „degradują krajobraz … [oraz] są sprzeczne z rozporządzeniem hrabstwa w sprawie ochrony nocnego nieba na terenach wiejskich”.
W stanie Nowy Jork wściekli rybacy domagają się na drodze sądowej zatrzymania realizacji przybrzeżnej farmy wiatrowej, która ma być zbudowana w centrum jednego z najbogatszych łowisk kalmarów na Wschodnim Wybrzeżu. Trzy hrabstwa w północnej części stanu - Erie, Orleans and Niagara — jak również gminy Yates i Somerset, walczą przeciwko planowanej inwestycji wiatrowej o łącznej mocy 200 MW, w ramach której powstać mają dziesiątki elektrowni wiatrowych na brzegu jeziora Ontario. Nowy Jork, podobnie jak Kalifornia, przyjął obowiązkowy cel dla udziału OZE „50 % do 2030 r.”
W Kanadzie, około 90 gmin wiejskich w prowincji Ontario ogłosiło, że nie chce farm wiatrowych na swoim terenie („unwilling hosts”). W kwietniu 2016 r. władze lokalne odmówiły wydania zgody na inwestycję wiatrakową w pobliżu słynnego szkockiego jeziora Loch Ness ze względu na potencjalnie negatywny wpływ na ruch turystyczny. Polska i niemiecki land Bawaria wprowadziły praktyczny zakaz budowy turbin wiatrowych poprzez wdrożenie przepisów zezwalających na lokowanie elektrowni wiatrowych w odległościach od domów lub innych wrażliwych obszarów.
Utrącenie przez sąd inwestycji wiatrakowej w Maryland powitała z radością K. Darlene Park, mieszkanka Frostburga i prezes stowarzyszenia „mieszkańców i obywateli hrabstwa Allegany na rzecz praw właścicieli domów”. „Mieliśmy przeciwko sobie armię drogich garniturów,” Park powiedziała mi. „To jakby ktoś zdjął nam z serca kamień.” Niewielka grupa aktywistów Park, opierając się na pracy woluntariuszy i dysponując budżetem około 20 tysięcy dolarów, walczyła z turbinami na wszystkich szczeblach aż po stanową komisję usług publicznych.
Zarówno dyrektor ds. komunikacji publicznej, jak i dyrektor generalny Amerykańskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, które wydaje każdego roku na promocję energetyki wiatrowej ponad 20 milionów dolarów, nie chcieli się wypowiedzieć w sprawie sprzeciwów wobec elektrowni wiatrowych na terenach wiejskich. Ta ich odmowa nie dziwi. Gdyby lobby wiatrakowe — i jej niezliczeni sojusznicy w takich organizacjach ekologicznych jak Sierra Club czy Natural Resources Defense Council — przyznali, że elektrownie wiatrowe mają negatywny wpływ na krajobraz i jakość życia na wsi, wówczas podważyliby swoje własne twierdzenia, że energetyka wiatrowa jest prawdziwie ekologiczna.
Równie problematyczny z punktu widzenia przyszłości tej branży jest fakt, że zwiększenie produkcji energii elektrycznej z wiatru do takiego poziomu, który umożliwiłby zastąpienie znaczących ilości węgla, ropy i gazu ziemnego, wymagałoby zbudowania jeszcze większej ilości jeszcze wyższych turbin (nowe modele sięgają ponad 200 metrów). Jednak im więcej instaluje się elektrowni wiatrowych i im wyższe one się stają, tym większe prawdopodobieństwo sprzeciwu osób mieszkających w pobliżu.
Energetyka wiatrowa wymaga po prostu zbyt dużego obszaru. Oznacza to, że nie możemy się spodziewać, że przyniesie ona istotne ograniczenie emisji. W istocie, im bardziej energetyka wiatrowa wdziera się na tereny w sąsiedztwie małych miejscowości, tym silniejszy będzie opór społeczny. Ten opór będzie pochodził od właścicieli wiejskich domów, takich jak Darlene Park, która powiedziała mi: „W naszym odczuciu ta ofensywa OZE to jest atak na amerykańską wieś.”
Opracował Jacek Malski
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] Robert Bryce, „Wind power is an attack on rural America” (opinion), Los Angeles Times, 27.02. 2017, http://www.latimes.com/opinion/op-ed/la-oe-bryce-backlash-against-wind-energy-20170227-story.html. Kopia artykułu dostępna jest również tutaj: http://www.windaction.org/posts/46366-wind-power-is-an-attack-on-rural-america#.WMAgxDhTIYs
Robert Bryce jest pracownikiem naukowym Manhattan Institute, ośrodka badawczego w Nowym Jorku. Poprzednio opublikowaliśmy m.in. jego wystąpienie przed podkomisją ds. nadzoru Senatu USA w dniu 25.02.2014 - http://stopwiatrakom.eu/ze-swiata/1198-zabijajac-dzika-przyrode-w-imie-ochrony-klimatu.html