Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Brak politycznego poparcia dla propozycji osiągnięcia przez unijne gospodarki stanu „neutralności klimatycznej” na unijnym szczycie w dn. 20-21 czerwca br. oznacza jedynie chwilowe wstrzymanie dyskusji o dalszym zaostrzeniu polityki klimatycznej ponad to, co już zostało przyjęte, jako cele do 2030 r. Obecny cel, to redukcja emisji gazów cieplarnianych przez całą Unię Europejską aż o 40%. Przyjęcie celu „neutralności klimatycznej” już w 2050 r. oznaczałoby konieczność nie tylko redukowania emisji, ale też i wprowadzenie mechanizmu pochłaniania emisji, tak by gospodarka, jako całość wykazywała tzw. „zerowe” emisje.
Entuzjaści „ambitnej” polityki klimatycznej ciągle podkreślają znaczenie walki ze zmianami klimatu i konieczność poświęcenia się społeczeństw dla ratowania klimatu. Jednak w praktyce ich działania sprowadzają się do wprowadzania nowych podatków, kolejnych zakazów oraz nowych kompetencji dla eurobiurokracji. Doskonałym przykładem tego sposobu myślenia są propozycje irlandzkiego rządu, który przedstawił je w ramach prezentacji własnego planu działań na rzecz klimatu i energii. O tych pomysłach nie tylko warto głośno mówić, ale nawet trzeba, gdyż stanowią one oczywiste już zagrożenie dla naszego sposobu życia, miejsc pracy oraz własności. Ekspansji elektrowni wiatrowych także nikt nie postrzega, jako sposobu na wywłaszczenie mieszkańców wsi z ich majątków, mimo że tak właśnie jest. Skoro jednak życie pod tym ustrojstwem nie jest możliwe i trzeba wyprowadzać się z własnego domu, by normalnie spać i żyć, to trzeba to traktować jako wywłaszczenie ze wszystkimi tego skutkami. Dlatego kolejne pomysły na realizację celów klimatycznych zmierzają odebrania społeczeństwom cywilizacyjnego dorobku związanego z rozwijanymi od lat technologiami.
Szalone pomysły irlandzkiego rządu
Pisaliśmy niedawno o tym, że poszczególne państwa członkowskie Unii zostały obowiązane do przedstawienia krajowych planów na rzecz energii i klimatu, w których miały zaprezentować własne pomysły na dekarbonizację gospodarki. [1] Warto dzisiaj przybliżyć Państwu plany irlandzkiego rządu, gdyż są one niezwykle symptomatyczne dla sposobu myślenia klimatycznych rewolucjonistów, którzy pod sztandarami „ratowania klimatu”, nie cofną się przed żadnym łajdactwem. Mówiąc wprost, kiedy ktoś roztacza wizję „katastrofy klimatycznej”, to trzeba natychmiast łapać się za własny portfel oraz kluczyki od naszego samochodu, gdyż wiemy już dzisiaj to na pewno, że wyznawcy klimatycznego bałwochwalstwa chcą nam je odebrać.
fot. Irlandzki minister transportu Shane Ross promujący transport publiczny w Dublinie z okazji opublikowania przez irlandzki rząd planu na rzecz klimatu/ Zdjęcie: Damien Eagers/INM. Źródło: https://www.independent.ie/news/environment/we-want-to-force-private-motorists-out-of-their-cars-38229046.html
Jaki pomysł ma irlandzki rząd na transport i motoryzację?
Publikujemy dzisiaj fragmenty tekstu z irlandzkiego portalu „Independent.ie”, który w dniu 18 czerwca br. przedstawił rządowe plany „ratowania klimatu” przy pomocy rewolucyjnych zmian w transporcie. [2] Esencją tego programu jest zmuszenie kierowców samochodów osobowych do ich porzucenia w perspektywie najbliższej dekady. Irlandzki rząd twierdzi, że jest to niezbędne do tego, by uniknąć „klimatycznej apokalipsy”, a Shane Ross – minister transportu twierdzi, że: „trzeba ludziom zabierać samochody osobowe, gdyż są to najwięksi przestępcy odpowiedzialni za emisje [gazów cieplarnianych – dopisek red.]”.
Alternatywą dla samochodów osobowych ma być publiczny transport zbiorowy oraz infrastruktura rowerowa a rząd będzie skutecznie zniechęcał do korzystania z własnych aut przy pomocy podwyższania opłat i podatków od wszystkich paliw kopalnych. Dla tych, którzy będą się upierać przy posiadaniu własnego samochodu, rząd w Irlandii planuje, by jedyną taką możliwością były samochody elektryczne (EV). Obecnie w Irlandii jest mniej niż 5.000 pojazdów elektrycznych, ale liczba ta ma wzrosnąć do miliona sztuk w ciągu najbliższej dekady. Obecnie jedynie 36% pojazdów na irlandzkich drogach napędzane jest benzyną, podczas gdy 62% samochodów napędzanych jest są olejem napędowym. Jednak sprzedaż nowych samochodów z silnikami wysokoprężnymi lub benzynowymi ma zostać zakazana już w 2030 r. a samochody te zostaną wyeliminowane z ruchu w 2045 r.
Irlandzki plan działań na rzecz klimatu przewiduje, że ceny samochodów z napędem elektrycznym spadną w ciągu najbliższych lat, przy jednoczesnym dalszym wzroście opodatkowania emisji dwutlenku węgla oraz paliw kopalnych. Zmniejszy się też liczba stacji benzynowych na obszarach wiejskich, gdyż samochody elektryczne będą ładowane w domach.
Niezwykle interesującym wątkiem w całej tej histerii na punkcie „katastrofy ekologicznej” właśnie sprawa samochodów z silnikami Diesla. Jeszcze na początku XX wieku, silniki te były promowane jako „ekologiczne i przyjazne dla środowiska” czemu towarzyszyła szeroka gama zachęt podatkowych dla kierowców ze strony państwa. Już w kwietniu 2017 r. zwracaliśmy uwagę, że moda ta została wykreowana przez brytyjski rząd Tony’ego Blaira ok. 2002 r. [3] Pisaliśmy wtedy, że wizja globalnego ocieplenia i wzbudzenie w społeczeństwie lęku przed niespodziewanymi zmianami klimatu umożliwiła bardzo szybki wzrost liczby pojazdów z silnikiem Diesla.
Dokładnie do tej sprawy nawiązał Prezydent Irlandii – Leo Varadfar, który komentując opublikowanie przez rząd krajowego planu na rzecz klimatu powiedział m.in., że: „kierowcy byli błędnie informowani w przeszłości, że olej napędowy jest paliwem przyjaznym dla środowiska.” Powiedział też, że: „decyzja ówczesnego rządu o obniżeniu podatku silnikowego od samochodów z silnikiem wysokoprężnym znalazła się na liście 10 największych błędów politycznych rządu irlandzkiego.” [2]
Prezydent Varadkar przyznał, że przejście na ekologiczną gospodarkę wiąże się z kosztami - ale powiedział, że proces ten nie powinien być postrzegany przez pryzmat pieniędzy.
„Nasze podejście polegać będzie na tym, że ludzie i przedsiębiorcy będą musieli zmienić swoje zachowania i dostosowywać się do nowych technologii poprzez zachęty, zakazy, przepisy oraz akcje informacyjne. Zamierzamy zmienić sposób wytwarzania i zużywania energii elektrycznej, ogrzewania naszych domów i miejsc pracy; zamierzamy zmienić sposób podróżowania, rodzaj pojazdów, które kupujemy oraz sposób produkcji żywności.”
„Chodzi o to, by zaludnić centra miast, tak by tętniły one życiem. Tak, by nadawały się one do zamieszkania; by miały wszelkie udogodnienia i transport, ponieważ planujemy zwiększenie ludności w miastach”. [2]
[Nasz komentarz] Czytając o pomysłach irlandzkiego rządu można się zastanawiać czy to wszystko dzieje się naprawdę czy to nie jest już jakiś teatr absurdu? Z polskiej perspektywy poziom szaleństwa na punkcie „ratowania klimatu” sięga zenitu i trudno jest sobie wyobrazić, że oni tak na poważnie z tym „kryzysem klimatycznym”. Niestety to wszystko jest prawda i polskim politykom wiecznie zajętym sprawami błahymi i nieistotnymi nie starcza czasu, by zgłębić zagadnienia związane z unijną polityką klimatyczną. Tymczasem już dzisiaj czeka nas prawdziwa batalia o transport i motoryzację, gdyż samochody spalinowe awansowały do kategorii „zabójców klimatu”. Cokolwiek znaczy ta obelga pewne jest, że będziemy musieli pożegnać się z naszymi samochodami. Już Unia Europejska świetnie zadba o to, byśmy nie mogli z nich korzystać. Z pewnością rozwinie się za to przemysł produkujący rowery, ryksze i hulajnogi, bo na samochody elektryczne będzie mało kogo stać.
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy: