Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Przez media przewija się uparcie wątek potencjalnych szans, jakie miałyby wynikać dla naszego kraju z postawienia na rozwój energetyki odnawialnej. W szczególności podnosi się długofalowe korzyści związane z forsowaniem rozwoju farm wiatrowych, które Polska teraz traci głównie z tego powodu, że zdecydowała się chronić podstawowe interesy życiowe mieszkańców wsi (ustawa odległościowa).
Czy rzeczywiście Polska miałaby szanse zaistnieć jako znaczący gracz na rynku technologii, na których opiera się energetyka wiatrowa czy przemysłowa fotowoltaika? Czy instalacje montowane w Polsce, przy wsparciu polskiego podatnika, mogłyby być produkowane w Polsce, a nie w Niemczech, Danii czy w Chinach?
Jak dotąd, główna funkcja naszego kraju w „międzynarodowym podziale pracy” sprowadzała się do przyjmowania urządzeń wycofywanych z użytkowania w Niemczech i Danii. Pomagało to obniżyć koszty modernizacji parku OZE w tych krajach, a bezpośrednio poprawiało bilanse operatorów farm wiatrowych tamże.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Wielka Brytania znajduje się obecnie w dużo lepszej sytuacji, by zaistnieć na rynku producentów urządzeń OZE. Wynika to chociażby z nieporównywalnie większego zaangażowania środków publicznych w ekspansję farm wiatrowych w tym kraju od czasu przyjęcia radykalnej ustawy o przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym już w 2008 r.!
Realia międzynarodowego rynku urządzeń OZE dobrze obrazuje sytuacja, która budzi kontrowersje w Wielkiej Brytanii.
Gazeta „The Telegraph” pisze [1], że przedstawiciele Dong Energy, duńskiego giganta w branży produkcji turbin wiatrowych, który jest kontrolowany przez duński rząd, wskazali publicznie, że społeczeństwo brytyjskie musi zaakceptować fakt, że główne komponenty urządzeń dla planowanych brytyjskich morskich farm wiatrowych zostaną wyprodukowane za granicą.
Jednocześnie świeżo ujawnione dane pokazują ogromną skalę dotacji, jakie duński koncern otrzyma w przyszłości od podatnika brytyjskiego. Konkretnie, brytyjskie farmy wiatrowe, w których zaangażowany jest już duński koncern, w połączeniu z nowymi inwestycjami realizowanymi obecnie przez Dong Energy, otrzymywać będą każdego roku łączne dotacje o wartości ponad półtora miliarda funtów. Środki te pochodzić będą z opłat doliczanych do rachunków za energię brytyjskich konsumentów. Znaczna część tej kwoty wpłynie do kieszeni Dong Energy.
Farma wiatrowa London Array, jedna z 8 brytyjskich inwestycji,
w których partycypuje Dong Energy
źródło: Bloomberg/Chris Ratcliffe
W związku z tym w Wielkiej Brytanii podniosły się głosy, że Dong Energy powinien zainwestować więcej z wielomiliardowych zysków, które umożliwiają brytyjskie dotacje, w zakłady produkcyjne na terenie samej Wielkiej Brytanii.
Przedstawiciele Dong Energy powiedzieli jednak, że w Wielkiej Brytanii produkowane będą tylko łopaty turbin. Reszta komponentów (w tym gondole, wieże i części fundamentów) pochodzić będzie z Niemiec i innych krajów europejskich. Posiadanie pełnego łańcucha dostaw wszystkich części turbin w kraju to coś, „o czym marzą politycy”, ale ponieważ do tego celu dążą wszystkie kraje, pomysł ten jest „sprzeczny z zapewnieniem efektywności kosztowej”.
John Constable z organizacji Renewable Energy Foundation, ocenił, że „dotacje do turbin morskich znajdujących się w portfelu zamówień Dong Energy stanowią w istocie podatki nałożone na konsumentów brytyjskich na korzyść duńskiego państwa i producentów urządzeń mających swoje siedziby głównie w Niemczech”.
Opracowanie i tłumaczenie redakcja stopwiatrakom.eu
PRZYPISY
[1] Emily Gosden, „Danish firm reaping wind farm subsidy bonanza says UK must accept foreign turbine parts”, The Telegraph, 10.09.2016 - http://www.telegraph.co.uk/business/2016/09/10/danish-firm-reaping-wind-farm-subsidy-bonanza-says-uk-must-accep/