Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Tegoroczna zima może zapisać się w historii jako wydarzenie, które dowiodło, że niemiecka transformacja energetyczna nie ma podstaw merytorycznych i nie może zakończyć się sukcesem – pisze czołowy niemiecki ekonomista. Skąd Niemcy wezmą brakujące 50 gigawatów stabilnej energii elektrycznej w 2030 roku? Tymczasem w Polsce prezes PSEW proponuje oparcie ogrzewania polskich mieszkań i domów na wiatrakach… [1]
Heiner Flassbeck, jeden z czołowych niemieckich ekonomistów, zakwestionował podstawowe założenia niemieckiej transformacji energetycznej w artykule opublikowanym na swoim blogu makroskop.eu [2]. Zdaniem Flassbecka, byłego dyrektora ds. makroekonomii i rozwoju w biurze Konferencji ONZ ds. Handlu i Rozwoju w Genewie oraz byłego sekretarza stanu w ministerstwie finansów, niedawny okres wyjątkowo niskiej produkcji energii ze słońca i wiatru dowodzi, że Niemcy nigdy nie będą w stanie opierać się na energii odnawialnej, bez względu na to, ile jeszcze takich jednostek wytwórczych zbudują.
Flassbeck pisze:
Stabilny zimowy wyż doprowadził do konfrontacji [założeń z rzeczywistością]. Program transformacji energetycznej, która opiera się głównie na energii wiatrowej i słonecznej, na dłuższą metę nie powiedzie się. Nie można zrezygnować z energetyki atomowej, wyeliminować paliw kopalnych, a przy tym zapewniać społeczeństwo, że dostawy elektryczności będą w dalszym ciągu bezpieczne.
Próbowaliśmy znaleźć zwolenników programu Energiewende, którzy byliby skłonni wyjaśnić tę sprzeczność. Łatwo domyśleć się, jakie są powody ich milczenia. Wydaje się to być jednak nieuchronna konsekwencja dotychczasowego biegu wydarzeń.
Ponieważ nie dysponujemy już energetyką atomową, w inny sposób musimy zapewnić sobie zdolności wytwórcze na poziomie co najmniej 50 gigawatów – pomimo ogromnie rozbudowanej sieci turbin wiatrowych i systemów solarnych.
Tegoroczna zima może zapisać się w historii jako wydarzenie, które dowiodło, że niemiecka transformacja energetyczna nie ma podstaw merytorycznych i nie może zakończyć się sukcesem. Produkcja elektryczności z wiatru i słońca pozostawała na katastrofalnie niskim poziomie przez kilka tygodni. Grudzień przyniósł dalsze spadki. Zalegający nad Europą Środkową układ wysokiego ciśnienia, któremu towarzyszyły gęste mgły, kompletnie zdemaskował mrzonki o udanej transformacji energetycznej – nawet w oczach takiego laika jak ja.
Jest to spory zawód, ponieważ wielu ludzi pokładało w Energiewende wielkie nadzieje. Osobiście też nigdy nie spodziewałem się, że zobaczę stojące w bezruchu potężne instalacje słoneczne i farmy wiatrowe. Dane zebrane przez Agora Energiewende (instytut badawczy zdecydowanie popierający energetykę OZE – red.) w odniesieniu do poszczególnych sektorów wytwarzania elektryczności wykazują przerażające wyniki energetyki słonecznej i wiatrowej na początku grudnia oraz w okresie od 12 do 14 grudnia:
Produkcja i zapotrzebowanie na energię elektryczną w Niemczech w grudniu 2016 r.
Produkcja z urządzeń solarnych oznaczona jest na żółto, z wiatraków lądowych w kolorze jasnoniebieskim, a z wiatraków morskich w ciemnoniebieskim
W dniu 12 grudnia 2016 r. o godz. 15 przy zapotrzebowaniu krajowym wynoszącym łącznie 69 gigawatów (GW) energetyka solarna zapewniała jedynie 0,7 GW, lądowa energetyka wiatrowa – 1,0 GW, a morska energetyka wiatrowa – 0,4 GW. W południe 14 grudnia, przy zużyciu 70 GW, panele słoneczne dawały 4 GW, lądowe farmy wiatrowe - 1 GW, a morskie farmy wiatrowe nieco ponad 0,3 GW. Na wykresie Agory widać wyraźnie, że okresy takiego zastoju trwały nawet przez kilka dni.
Nie trzeba być inżynierem, ekspertem w dziedzinie energetyki czy naukowcem, żeby dostrzec fundamentalny bezsens tego stanu rzeczy. Wystarczy jedynie kierować się zdrowym rozsądkiem. Odłóżmy na chwilę na bok oczekiwania i prognozy i dokonajmy ekstrapolacji obecnych wyników na przyszłe warunki. Załóżmy, że dzisiejszy potencjał wytwórczy wiatraków i solarów zostanie potrojony do 2030 r., co pozwoli pozyskiwać w normalnych warunkach pogodowych niemal całą niezbędną energię z tych dwóch źródeł. Jest to wyjątkowo optymistyczny scenariusz i z pewnością nie należy się spodziewać, że zostanie zrealizowany ze względu na fakt, iż obecna polityka prowadzi nie do przyspieszenia, lecz do spowolnienia ekspansji OZE.
Nie można jednocześnie zrezygnować z energetyki atomowej (z ważnych przyczyn), znacznie zredukować dostawy paliw kopalnych, a przy tym zapewniać społeczeństwo, że w przyszłości energia elektryczna będzie na pewno dostępna.
Gdyby podobne warunki atmosferyczne wystąpiły w 2030 r. (stabilne zimowe układy wysokiego ciśnienia występują co kilka lat), wówczas trzykrotnie większa liczba paneli słonecznych i turbin wiatrowych (przy założeniu stosowania obecnie dostępnych technologii) mogłaby wytworzyć trzy razy więcej elektryczności. Wszystkie te instalacje dotknąłby brak odpowiedniej wietrzności i nasłonecznienia, niezależnie od tego ile by ich nie było. Nawet trzykrotny przyrost generacji energii z wiatru i słońcu zaspokoiłby jedynie 20% zapotrzebowania – znowu przy bardzo optymistycznym założeniu, że do 2030 r. nie wzrośnie zużycie energii elektrycznej.
EFEKTY REDYSTRYBUCYJNE
Tymczasem należy oczekiwać czegoś dokładnie odwrotnego, a mianowicie gwałtownego wzrostu zużycia energii elektrycznej w efekcie wprowadzenia samochodów z napędem elektrycznym, co wymagać będzie zwiększenia produkcji prądu. Można z całą pewnością wykluczyć możliwość zaoszczędzenia tak wielkich ilości energii w tak krótkim czasie, aby ogólne zużycie energii zmniejszyło się pomimo odejścia od paliw kopalnych. Aby coś takiego nastąpiło, musiałoby dojść do gwałtownego wzrostu cen energii pochodzącej z paliw kopalnych, czego nie należy spodziewać się. Dodatkowo wystąpiłaby konieczność zrekompensowania wynikających z tego efektów redystrybucyjnych, co jest jeszcze mniej prawdopodobne z politycznego punktu widzenia.
W efekcie Niemcy znalazłyby się w katastrofalnej sytuacji w 30 lat od rozpoczęcia programu transformacji energetycznej. W warunkach pogodowych przypominających obecną sytuację nie będziemy już dysponować energetyką atomową, wobec czego wystąpi konieczność zapewnienia w inny sposób zdolności wytwórczych na poziomie co najmniej 50 gigawatów – pomimo ogromnie rozbudowanej sieci turbin wiatrowych i systemów solarnych. Zgodnie z obecną wiedzą, te inne środki pochodzić będą z węgla, ropy i gazu.
Innymi słowy, nie można jednocześnie bazować na potężnych ilościach energii wiatru i słońca, pozbyć się elektrowni atomowych (z ważnych powodów), istotnie obniżyć dostawy paliw kopalnych, a przy tym zapewniać społeczeństwo, że elektryczność na pewno będzie dostępna w przyszłości. A właśnie to politycy robią niemal każdego dnia. Przekonywanie obywateli, że począwszy od 2030 r. dopuszczone będą jedynie samochody z napędem elektrycznym, jak to ostatnio twierdzi się w najwyższych gremiach politycznych, jest przejawem braku odpowiedzialności.
Na przykładzie Energiewende widać raz jeszcze, że tradycyjne metody realizacji polityki w naszych demokracjach nie są przystosowane do rozwiązywania takich skomplikowanych problemów. W efekcie prowadzi się, jak to niedawno określiłem, politykę symboliczną: demokracje podejmują działania, które rzekomo idą we właściwym kierunku, ale w sposób nieprzemyślany, a nawet nie uwzględniając ich konsekwencji systemowych. Jeśli się coś nie uda, to winę składa się zawsze na politycznych poprzedników i nikt nie czuje się za to odpowiedzialny.
Dlatego obywatele muszą zachować czujność i krytycyzm. Można mieć wiele życzeń i zawsze liczyć na dobry rezultat końcowy. Jednak choć życzenia i nadzieje są ważne, to nie są to jeszcze praktyczne rozwiązania. My także musimy używać mózgu, nawet wtedy gdy wolelibyśmy nie myśleć, ponieważ wnioski, do których dochodzimy, są tak bardzo przygnębiające.
[Komentarz redakcji] Brak widocznych efektów niemieckiej Energiewende (27.000 wiatraków = zerowy spadek emisji CO2) oraz ciągle rosnące koszty energii elektrycznej dla konsumentów skłaniają coraz większą grupę osób do krytyki polityki wspierania OZE za wszelką cenę i bez względu na efekty. Krytyczne stanowisko Heiner Flassbeck’a, który jest w Niemczech osobą bardzo znaną świadczy o tym, że polityka klimatyczna przechodzi potężny kryzys zaufania, który może zaowocować radykalnymi jej zmianami. Jak dużymi, to okaże się po jesiennych wyborach parlamentarnych w Niemczech i po ustaleniu politycznej pozycji Zielonych, tradycyjnie zafiksowanych na tematy OZE, wiatraków, elektryfikacji, dekarbonizacji itp. Utrzymanie bowiem obecnego modelu funkcjonowania energetyki z szybkim wzrostem udziału OZE i powierzenie jej roli głównego narzędzia w polityce klimatycznej jest nieporozumieniem z uwagi na niestabilność tych źródeł energii. Wcześniej czy później skończy się to radykalną likwidacją uprzywilejowania OZE, a co szczególnie dotknie energetykę wiatrową, która wybudowała olbrzymie moce produkcyjne.
Tłumaczenie i opracowanie Jacek Malski
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[1] W Polsce, w związku z tzw. kryzysem smogowym, proponuje się obecnie oparcie ciepłownictwa na energii elektrycznej. Szczególnie predestynowane do roli zapewnienia energii dla ciepłownictwa mają być właśnie farmy wiatrowe – zobacz: http://biznesalert.pl/cetnarski-smog-wiatraka/. Gdyby takie pomysły miały być zrealizowane, eliminacja smogu mogłaby prowadzić do kryzysu społecznego wywołanego gwałtownym wzrostem śmiertelności wśród ludzi zamarzających w nieogrzanych mieszkaniach. Autorem tych zaleceń jest prezes PSEW.
[2] Heiner Flassbeck, „Energiewende am Ende”, 20.12.2016 - https://makroskop.eu/2016/12/energiewende-am-ende/. Nasze tłumaczenie na podstawie wersji angielskiej opublikowanej na portalu energypost.eu - http://energypost.eu/end-energiewende/ (10.01.2017)