Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Na portalu www.dw.com ukazała się artykuł pt.: „Transformacja energetyczna w Niemczech. Problemy z węglem brunatnym”. [1] Premierzy trzech węglowych landów: Dietmar Woidke (SPD) z Brandenburgii, Reiner Haseloff (CDU) z Saksonii-Anhalt i Michael Kretschmer (CDU) z Saksonii debatowali nad przyszłością węgla brunatnego w Niemczech. Premierzy tych landów widzą zagrożenia płynące z niepohamowanych ambicji klimatycznych niemieckiego rządu federalnego. W obronie miejsc pracy w Nadreńskim Zagłębiu Węgla Brunatnego protestowało również tysiące ludzi przeciwnych zbyt szybkiemu odchodzeniu od korzystania z węgla w energetyce. Należy wciąż przypominać, że to Niemcy wydobywają najwięcej węgla brunatnego w Europie. Bez tego węgla, cała ich Energiewende spaliłaby na panewce, zanimby się zaczęła.
Niemieccy politycy pochodzący z landów, w których wydobywa się węgiel brunatny mają ciężki orzech do zgryzienia. Wiadomo już, że Niemcy nie osiągną w najbliższych latach zakładanych celów klimatycznych, o czym pisaliśmy w lipcu br. [2] Dalsze zaostrzanie polityki klimatycznej zmusza jednak niemiecki rząd do podjęcia decyzji o wygaszeniu górnictwa węgla brunatnego i zamknięcia elektrowni pracujących na tym paliwie. Sama tylko obawa utraty kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy skłoniła branżę górniczą do protestów. Niemieckie kraje związkowe ze wschodu są przeciwne szybkiemu odchodzenia od węgla:
„Premierzy: Dietmar Woidke (SPD) z Brandenburgii, Reiner Haseloff (CDU) z Saksonii-Anhalt i Michael Kretschmer (CDU) z Saksonii są zdania, że w ich krajach związkowych można będzie zaprzestać wydobywać węgiel brunatny dopiero w latach 2035-2042, ale pod warunkiem uzyskania 60 mld euro na stworzenie nowych, innowacyjnych miejsc pracy. - Jest to dla nas ważne i jesteśmy to winni naszym obywatelom. Najpierw nowe miejsca pracy, a potem możemy rozstać się z węglem brunatnym - powiedział Michael Kretschmer. W tej chwili w tych trzech landach kopalnie węgla brunatnego dają zatrudnienie 10 tys. ludzi. Jeśli dodamy do tego przemysł związany z węglem brunatnym jest ich znacznie więcej. (...”) [1]
fot. Pixabay
Warto zwrócić uwagę na wypowiedź premiera Saksonii - Michaela Kretschmera, który zauważył, że nie można w imię ambitnych celów klimatycznych likwidować miejsc pracy kosztem zakładów przemysłowych i ludzi tam zatrudnionych:
„Michael Kretschmer wyliczył, że od roku 1990, w którym nastąpiło zjednoczenie Niemiec, rząd federalny zmniejszył do 60 procent emisje szkodliwych dla klimatu gazów cieplarnianych na koszt nowych landów poprzez zlikwidowanie wielu zakładów przemysłowych byłej NRD, a wraz z nimi wielu miejsc pracy. Uważa za niesprawiedliwe, że teraz rząd RFN ponownie chce likwidować miejsca pracy we wschodnich landach w imię swych ambitnych celów klimatycznych. Premier Haseloff z Saksonii-Anhalt zwrócił ze swej strony uwagę, że o ile emisje gazów cieplarnianych związanych z użyciem węgla brunatnego jako paliwa stale spadają, to ich emisje w ruchu drogowym w Niemczech utrzymują się na tym samym poziomie. - Musimy zrealizować nasze cele klimatyczne, ale to wymaga solidarnej postawy 82 mln obywateli Republiki Federalnej, a nie tylko ofiar ze strony kilkuset tysięcy mieszkańców regionów, w których wydobywa się węgiel brunatny - stwierdził polityk CDU. [1]
W obronie miejsc pracy opowiedziało się również stowarzyszenie „Za węglem brunatnym z Łużyc":
„60 mld euro w ciągu 20 lat na nowe miejsca pracy to brzmi obiecująco, ale jeśli chodzi o utrzymanie struktury przemysłowej w nowych landach nie posunęliśmy się jeszcze ani o krok naprzód. A kiedy ich młodzi mieszkańcy nie będą widzieli dla siebie żadnej perspektywy zawodowej, to jest oczywiste, że będą wtedy głosować na partie o profilu radykalnym - stwierdził w wywiadzie dla Deutsche Welle przewodniczący stowarzyszenia Wolfgang Rupieper.” [1]
W wielu krajach związkowych główną partią opozycyjną jest konserwatywna „Alternatywa dla Niemiec” (AfD), która otwarcie sprzeciwia się zaprzestaniu wydobycia węgla brunatnego:
„Niezależnie od wszystkich starań związanych z osiągnięciem założonych celów klimatycznych, dla mnie podstawowym celem jest utrzymanie stabilizacji politycznej w ramach naszego wolnościowego i demokratycznego porządku konstytucyjnego - podkreśla premier Haseloff.” [1]
Mimo, że może wydawać się to dziwne, ale w Niemczech liczba zwolenników górnictwa i energetyki węglowej jest całkiem spora. Niedawno, w Północnej Nadrenii-Westfalii odbyła się demonstracja przeciwników odchodzenia od energetyki węglowej w Niemczech:
„Tysiące ludzi demonstrowały w środę w Nadreńskim Zagłębiu Węgla Brunatnego (Nadrenia Północna-Westfalia) przeciwko szybkiemu odchodzeniu w Niemczech od energetyki opartej na węglu brunatnym. W demonstracji zorganizowanej w Bergheim uczestniczyło ok. 20 tysięcy górników i pracowników energochłonnych gałęzi przemysłu. Ludzie ci obawiają się o swoje miejsca pracy.” [3]
Demonstracja zbiegła się w czasie z obradami rządowej komisji „Wzrost, Zmiana Strukturalna i Zatrudnienie", która ma za zadanie opracować plan całkowitego odejścia Niemiec od energetyki węglowej.
„Powołana przez niemiecki rząd komisja węglowa (oficjalnie nosi nazwę: „Wzrost, zmiany strukturalne i zatrudnienie”) spotkała się w środę rano (24.10.2018) w Bergheim. Jej zadaniem jest wypracowanie dróg stopniowej rezygnacji z energii produkowanej z węgla. Rząd w Berlinie chce zapewnić niemieckim regionom węglowym program pomocowy o łącznej wartości 1,5 miliarda euro. Obrady komisji węglowej miały już miejsce m.in. na Łużycach – innym zagłębiu węgla brunatnego w Niemczech. (…)
Na alarm bije też niemiecki przemysł. Jego przedstawiciele ostrzegają przed szybką rezygnacją z węgla brunatnego. „Szybkie odejście od węgla, o którym mówi się w komisji węglowej, znacznie zwiększy ceny energii elektrycznej” – zaznaczył wiceszef Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (DIHK) Achim Dercks w wywiadzie dla dzienników grupy RND. Dodał, że szkody strukturalne spowodowane wysokimi kosztami energii elektrycznej będą miały negatywny wpływ na konkurencyjność niemieckiego przemysłu. Przed szczególnym wyzwaniem staną z kolei regiony, w których wydobywany jest węgiel brunatny. Tam bowiem usytuowanych jest wiele energochłonnych przedsiębiorstw.” [4]
[Nasz komentarz] Niemiecki przykład całkowicie nieudanej transformacji energetycznej powinien być dla nas bardzo pouczający i skłaniać nie tylko do filozoficznych refleksji nad naiwnością polityków, co to się „znają na wszystkim”, a zwłaszcza na energetyce, ale powinien być przede wszystkim srogą nauką przy podejmowaniu decyzji związanych z energetyką. O ile Niemcy są bogatym krajem i stać ich na wyrzucanie w błoto nawet kilkudziesięciu miliardów rocznie na pseudoekologiczne wynalazki bez gwarancji otrzymania efektu w postaci stałych, pewnych, stabilnych i tanich dostaw energii, o tyle, Polska, jako kraj wciąż na dorobku musi opierać się na technologiach sprawdzonych i dostępnych kosztowo dla naszej gospodarki. Tylko z tego punktu widzenia odchodzenie od węgla w Polsce jest nie tylko naiwnością, ale i działaniem na szkodę państwa. Dlatego jesteśmy bardzo ciekawi nowej Polityki energetycznej polskiego rządu, gdyż z nieoficjalnych informacji wiemy, że w najbliższym czasie należy spodziewać się upublicznienia projektu tego dokumentu.
Utrzymanie i rozwój energetyki węglowej w oparciu o krajowy surowiec powinno być najwyższym priorytetem rządu. Jak będzie, to się okaże, gdy pojawi się projekt nowej polityki energetycznej. Jednak, po odblokowaniu aukcji na wiatraki przez rząd Morawieckiego, to już żadnych złudzeń nie mamy, że odchodzenie od węgla jest przesądzone, gdyż polityka klimatyczno-energetyczna Unii Europejskiej zakłada całkowitą dekarbonizację całej gospodarki. Mimo, iż sami Niemcy mają kłopoty z realizacją celów klimatycznych i nie wiedzą, co zrobić ze swoją energetyką węglową, to rezygnując z węgla, sami sobie fundujemy kłopoty. Uczmy się na cudzych błędach, chroniąc własne interesy.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy: