Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Jeśli ktokolwiek wierzył, że zmiana na stanowisku przewodniczącego Komisji Europejskiej cokolwiek zmieni w polityce klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej, to był w błędzie i to gigantycznym. Będzie tak samo, tylko mocniej, więcej i szybciej. Nie po to Niemcy zainwestowali dziesiątki miliardów euro w przemysł OZE, by teraz się z tego wycofywać lub łagodzić politykę dekarbonizacji gospodarek europejskich. Kandydatura Urszuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącego Komisji jest jasnym sygnałem, że „klimatyczna kanclerz”, już na odchodne, postanowiła potwierdzić swoją polityczną dominację w Europie. Wszyscy zapłacimy za niemieckie ambicje polityczne w cenie energii i paliw.
Odchodząca już na polityczną emeryturę kanclerz Angela Merkel, mimo słabego stanu zdrowia, rozegrała w sposób koncertowy podział stanowisk w Komisji Europejskiej nowej kadencji i na najważniejszych stanowiskach instytucjach europejskiej federacji, obsadzając swoimi ludźmi kluczowe stanowiska. Oznacza to tylko tyle, że jej polityczny program będzie dalej kontynuowany, w tym opętańcza polityka klimatyczno-energetyczna wykonywana rękoma Unii Europejskiej.
Wszystko to dokładnie przewidzieliśmy już w tekście z dnia 22 czerwca br., a więc jeszcze przed eurowyborami pisząc, że Niemcy będą mieli swojego człowieka na najważniejszym stanowisku i że nowym przewodniczącym Komisji Europejskiej będzie kobieta.
„Po pierwsze, w tej chwili tematem nr 1 w Unii jest obsada nowych stanowisk – Przewodniczącego Komisji i eurokomisarzy. Wybory do Parlamentu Europejskiego bardzo utrudniły wyłonienie kandydata na nowego Przewodniczącego, gdyż wszystkie frakcje polityczne mogą się nawzajem blokować, a przez to targi będą dłuższe i kosztowniejsze. W końcu Niemcy i tak postawią na swoim.”
„Tak naprawdę to kluczowe znaczenie na dzisiaj mają negocjacje i zabiegi wokół kandydatów na nowego Przewodniczącego Komisji Europejskiej. Wiele wskazuje na to, że tym razem będzie to kobieta. W końcu Unia Europejska promująca polityczną poprawność, różnorodność i tolerancję powinna dawać przykład, a nie wciąż wybierać mężczyzn na najważniejsze stanowiska.” [1]
źródło: Twitter
Uzgodniona politycznie kandydatka na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej musi jeszcze uzyskać poparcie w Parlamencie Europejskim, ale jest to już formalność po decyzjach szefów państw i rządów Unii z początku lipca br.
„Neutralność klimatyczna” Unii już w 2050 r.
Warto zwrócić szczególną uwagę na ostatnie wypowiedzi Urszuli von der Leyen, gdyż poparła ona nowe, niezwykle ambitne cele klimatyczne na 2030 r. oraz osiągnięcie „neutralności klimatycznej” przez Unię już w 2050 r.
„Zegar tyka, czas się kończy i musimy działać. Posunęliśmy się do przodu, ale musimy być bardziej ambitni" – mówiła w środę, 10 lipca. „W pełni popieram cel, aby w 2050 roku gospodarka UE była neutralne klimatycznie. Chcę, aby Europa stała się pierwszym kontynentem, który jest neutralny klimatycznie. Żeby tak się stało, musimy być bardziej ambitni jeśli chodzi o nasze cele klimatyczne na 2030 rok". [2]
Jednoznaczne poparcie nowych celów klimatycznych przez von der Leyen w praktyce oznacza pełną kontynuację polityki prowadzonej dotychczas przez eurokomisarza ds. klimatu i energii - Miguel Arias Cañete i całkowitą dekarbonizację gospodarek państw członkowskich Unii Europejskiej tak szybko, jak tylko się da. Jest to o tyle ważne, że instytucje unijne nie mają zwyczaju dotrzymywać umów oraz politycznych ustaleń, i wykorzystują każdą okazję do zwiększania zakresu swojej władzy. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli dzisiaj ustalimy jakiś cel, to za 2-3 lata euromandaryni powiedzą, że to za mało lub za dużo w zależności od okoliczności i zrobią tak, by im było dobrze. Jednym słowem jest to mało wiarygodny partner do jakichkolwiek umów i w normalnych okolicznościach takich ludzi zwyczajnie się unika.
Z naszego punktu widzenia istotne są cele, które stawia sobie Urszula von der Leyen w zakresie polityki klimatycznej, gdyż to one będą rzutowały na funkcjonowanie nowej Komisji. Jak podał portal euractiv.com kandydatka na przewodniczącego Komisji Europejskiej zadeklarowała swoje poparcie w następujących sprawach:
- realizacji celu w postaci neutralności klimatycznej Unii do 2050 r., czyli osiągnięcie stanu zerowych emisji gazów cieplarnianych,
- wycofanie się z energetyki atomowej,
- rozszerzenie handlu uprawnieniami do emisji CO2 także transport morski oraz lotnictwo;
- wprowadzenie nowego podatku węglowego na obszarze całej Unii Europejskiej,
- utworzenie europejskiej „rady naukowej”, która będzie monitorować i informować o postępach państw członkowskich w zakresie dekarbonizacji ich gospodarek,
- przekształcenie Europejskiego Banku Inwestycyjnego w „europejski bank klimatyczny”. [3]
Jednak mimo tych jednoznacznych deklaracji, ugrupowanie Zielonych w europarlamencie odmówiło poparcia jej kandydatury na przewodniczącego Komisji Europejskiej z uwagi na brak poparcia dla redukcji emisji gazów cieplarnianych na poziomie 55% do 2030 r. Klimatyczne ambicje Zielonych są tak duże, że gdyby mogli, to by zakazali używania węgla i paliw kopalnych już dzisiaj. Dla nich nawet obecne, wyśrubowane już cele klimatyczne (40% OZE do 2030 r.) są mało „ambitne”.
źródło: Twitter
Znamienna w sprawie jest wypowiedź pierwszego wiceprzewodniczącego Komisji ds. Środowiska w Parlamencie Europejskim, Basa Eickhouta, który powiedział portalowi POLITICO, że dla jego partii wszystko poniżej 55% byłoby nie do przyjęcia. „Dlaczego my, Zieloni, powinniśmy po tych wyborach obniżyć swoje ambicje klimatyczne?”, „Chcemy teraz rozmawiać o konkretnych działaniach, ponieważ mamy sytuację kryzysową”. [4]
[Nasz komentarz] „Zamienił stryjek siekierkę na kijek”. Tak można podsumować zmiany w składzie Komisji Europejskiej. Niemcy potwierdziły swoją dominację polityczną w Europie i mimo sprzeciwu Grupy Wyszehradzkiej wspartej głosem Włochów, nic w politycznej układance się nie zmieniło. Federacja europejska ma się dobrze i pod gwiaździstym sztandarem będzie wprowadzać zielony komunizm, aż do ostatecznego upadku. Każda utopia kiedyś się kończy. Dlatego utopijny system gospodarczy, który próbuje na siłę wcielać Unia Europejska w oparciu o tzw. „odnawialne źródła energii” i programową dekarbonizację zawali się wcześniej niż klimatyczni prorocy będą w stanie zauważyć. Już dzisiaj trzeba się do tego momentu przygotowywać, ponieważ przetrwają tylko te państwa, które będą miały tanie, efektywne i łatwo dostępne źródła energii. Jednym słowem dbajmy o własne górnictwo węglowe i energetykę konwencjonalną i nie dajmy sobie wciskać wiatraków pod hasłami „kryzysu klimatycznego” i „globalnego ocieplenia”, których nikt nie widział.
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[2] https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/zmiana-klimatu-co-planuje-zrobic-ue/r6wb5h1
[4] https://www.politico.eu/article/von-der-leyen-uses-climate-in-a-bid-to-get-commission-top-job/