Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Media głównego nurtu piszące o energetyce i polityce klimatycznej nie lubią podejmować tematów niewpisujących się w przyjętą narrację opowiadania o niby odnawialnych źródłach energii i kwestionujących śmieszne opowieści o „kryzysie klimatycznym”. Media, publikując niewygodne informacje mogą zwyczajnie podpaść sponsorom i mocodawcom, co spowoduje ubytek reklam i artykułów sponsorowanych. Pecunia non olet. To wszystko widać bardzo wyraźnie, gdy media piszą o energetyce konwencjonalnej opartej o paliwa kopalne, którą nasi decydenci już wystawili do „odstrzału” w ramach walki z klimatem.
OZE, czyli problemy duże, problemy wielkie a nawet blackout
Wiemy już, że w ramach światowej walki z klimatem prowadzonej przez środowiska „nowoczesne i postępowe”, węgiel i inne paliwa kopalne mają zostać całkowicie wyeliminowane z gospodarki, jako tanie, efektywne i niezawodne źródła energii. Informacje o budowie nowych elektrowni węglowych w Azji czy Afryce z trudem przebijają się do głównych mediów, gdyż nie są one zgodne z aktualną linią zielonej propagandy i oczekiwaniami sponsorów. Dopiero samodzielne docieranie do źródeł informacji spoza mediów kolaborujących z „Global Warming Industry” pozwala na ujawnienie skali degradacji energetyki wywoływanej przez niby-odnawialne źródła energii, ze szczególnym uwzględnieniem energetyki wiatrowej.
Takim poligonem doświadczalnym, na którym można było sprawdzić, jakie rzeczywiste efekty przynosi dominacja niby-odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym kraju, stała się Australia, która kilkanaście lat temu postawiła na masową budowę elektrowni wiatrowych. W szybkim tempie okazało się, że pseudo zielona energetyka nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa energetycznego kraju i jedyne, co jest pewne przy takim wytwarzaniu energii, to regularne przerwy w dostawach energii. Przypadek? Nie, to rezultat. W efekcie, by zbilansować swój system elektroenergetyczny Australia musiała w szybkim tempie zainwestować gigantyczne pieniądze w magazyny energii i nową elektrownię gazową. O ile o budowie magazynów energii produkcji Tesli media pisały z zachwytem, o tyle o konieczności budowy nowej elektrowni konwencjonalnej na paliwo kopalne pisały tylko zdawkowo, gdyż pewnie burzyło im to koncepcję świata składającego się wyłącznie z OZE.
Podział administracyjny Australii. Źródło: Aotearoa at pl.wikipedia. CC BY-SA 3.0
Na przykładzie Australii Południowej, czyli najbardziej „zielonego” australijskiego stanu widać, jak głupim i drogim pomysłem jest opieranie bezpieczeństwa energetycznego kraju na elektrowniach wiatrowych. Teoretycznie całe zużycie energii w Australii Południowej może zostać pokryte z elektrowni wiatrowych i „małej” fotowoltaiki. Elektrownie na węgiel pozamykano pod naciskiem służalczych polityków przekonanych do „postępu i nowoczesności” oraz postawiono na OZE. Jednak wraz z systematyczną rozbudową energetyki wiatrowej Australia Południowa musiała borykać się coraz większymi problemami związanymi z bilansowaniem systemu. W ostatnich latach kilkukrotnie dochodziło do bardzo poważnych awarii systemu elektroenergetycznego i przerw w dostawach energii elektrycznej. Każde zakłócenie systemu elektroenergetycznego wywołane zostało przez zawodną i chaotyczną pracę elektrowni wiatrowych, co powodowało znaczny wzrost cen na rynku energii elektrycznej.
Sytuacja rodem z Australii jest bardzo symptomatyczna dla całej branży wiatrowej. Najpierw zaczyna się od gigantycznych obietnic w stylu „tania energia z wiatru” czy „energetyka wiatrowa filarem bezpieczeństwa energetycznego” za czym idą duże pieniądze publiczne. Jednak, gdy wiatraków przybywa, to rosną problemy z energią oraz koszty utrzymania całego systemu. A to za dużo energii. A to za mało energii albo w ogóle jej brakuje. Na koniec zawsze przychodzi gigantyczne rozczarowanie efektami pracy energetyki wiatrowej. Pisaliśmy już o tym na początku roku.
„Zwolennicy energetyki wiatrowej mają duży problem z wytłumaczeniem konsumentom, dlaczego wiatraki zawsze zawodzą. Raz produkują za dużo energii, z którą nie wiadomo, co zrobić. Drugi raz produkują za mało energii w stosunku do potrzeb rynkowych. W ten sposób, rzadko kiedy produkcja energetyki wiatrowej jest adekwatna do popytu na energię. Jednym słowem, brak możliwości zaplanowania produkcji z góry wywołuje olbrzymie perturbacje w dostawach energii na rynku i podraża cały system zarządzania dostawami energii oraz go destabilizuje.” [1], [2]
Australijscy eksperci sformułowali wnioski w związku z krytyczną sytuacją spowodowaną przez niestabilne OZE. Prof. Andrzej Strupczewski w artykule pt.: „Nie można liczyć na wiatr - Południowa Australia znów pogrążona w ciemności”, zaznaczył, że są one warte uwagi w każdym kraju planującym rozbudowę OZE:
„1. Południowa Australia ma najbardziej zawodny system elektroenergetyczny, a elektryczność jest w niej najdroższa, ponieważ zamknęła ona dużą część swych elektrowni systemowych i polega na elektrowniach wiatrowych, które dostarczają 40% energii elektrycznej.
2.Wskutek wysokich cen i zawodności dostaw energii elektrycznej Południowa Australia utraciła wiele miejsc pracy, a biednym i starym ludziom grozi utrata życia, gdy nie mogą ochłodzić swych domów w czasie upałów lub ogrzać się w zimie.
3. Południowa Australia nie może polegać na dostawach energii elektrycznej w prowincji Victoria, która ma własne cele w energetyce odnawialnej i zapowiedziała już zamknięcie ogromnej elektrowni węglowej Hazelwood, dostarczającej 20% energii dla tej prowincji.
4. Jeśli rząd Australii będzie realizował cel polegający na produkowaniu 50% energii elektrycznej z OZE w 2050 roku, to trzeba będzie potroić moce wiatraków i paneli słonecznych (za cenę 48 miliardów dolarów), a w efekcie dostawy energii elektrycznej będą tak niepewne, jak w krajach Trzeciego Świata - lub w Australii Południowej.
5. A wszystkie te wysiłki, koszty, straty zdrowotne nie wpłyną na przebieg ocieplenia globalnego.” [3] [4]
Na ratunek wiatrakom
Kilka dni temu niektóre portale gospodarcze zdawkowo napisały o tym, że w Australii Południowej „ruszyła pierwsza od 7 lat nowa elektrownia”. Dziennik „Plus Biznesu” napisał:
„AGL Energy uruchomiło w poniedziałek elektrownię gazową Barker Inlet, która będzie zabezpieczeniem na wypadek spadku dostaw energii ze źródeł odnawialnych. Elektrownia o mocy 210 MW powstała za 295 mln AUD w stanie Australia Południowa, w którym elektrownie korzystające ze źródeł odnawialnych dostarczają zwykle ponad 50 proc. potrzebnej energii. Czasami jednak niekorzystne warunki powodują, że produkcja energii ze źródeł odnawialnych nie zaspokaja potrzeb. Wtedy ma włączyć się elektrownia AGL Energy, która jest w stanie osiągnąć pełną moc w zaledwie 5 minut.
- To ważne, bo pozwala nam błyskawicznie reagować na zmiany w produkcji i popycie na energię z OZE, szczególnie jeśli chodzi o energię wiatrową w Australii Południowej (wyróżnienie redakcji) – powiedział Brett Redman, prezes AGL”. [5]
Jednak dopiero w kontekście wcześniejszych problemów i blackoutów australijskiego systemu elektroenergetycznego spowodowanego niestabilną pracą elektrowni wiatrowych widać prawdziwy cel pilnej budowy nowej elektrowni gazowej (tak na marginesie – gaz ziemny też jest paliwem kopalnym, którego spalanie powoduje emisję CO2 do atmosfery)
Warto jeszcze zaznaczyć, że po „rozregulowaniu” taniego i sprawnego systemu elektroenergetycznego Australii Południowej, pojawili się też kolejni czarownicy klimatyczni, którzy na ratowaniu Australijczyków przed kolejnymi blackoutami już zarobili krocie. Popularny wynalazca – celebryta, czyli Elon Musk, zaczął wybawiać Australię od kłopotów budując magazyny energii w pobliżu farm wiatrowych i farm solarnych. Jak podał biznesalert.pl w artykule pt.: „Rekord magazynu energii w Australii”:
„1 grudnia 2017 roku w Jamestown miało miejsce oficjalne oddanie do użytku magazynu energii Tesli. Jest to największa tego typu instalacja na świecie. (…) Lokalizacja inwestycji w okolicy Jamestown w Południowej Australii (około 200 km na północ od Adelajdy) pozwoliła połączyć magazyny z farmą wiatrową francuskiej firmy Neoen. (…) Zapasowe źródło zasilania kosztowało władze Południowej Australii 13 milionów dolarów. Rząd zaplanował inwestycje w infrastrukturę mającą zagwarantować ciągłość dostaw energii na łączną kwotę ponad 550 milionów dolarów.” [6]
Magazyn energii zainstalowany przez Teslę w Australii Południowej współpracuje też z farmą solarną. Portal geekweek.pl w artykule: „Największy na świecie magazyn energii w Australii przynosi gigantyczne zyski” pisze tak:
Jego właściciele poinformowali, że już w pierwszych dniach swojego funkcjonowania zarobił on dla nich miliony dolarów. Zyski polegają na spekulacji ceną energii. (wyróżnienie redakcji). Wielka farma solarna i powerbank o mocy 100 megawatów i pojemności 130 megawatogodzin, nie tylko zabezpieczają setki tysięcy mieszkańców Australii przed niegdyś częstymi problemami z dostawą prądu elektrycznego do gospodarstw domowych, ale również pozwalają ich właścicielowi zarobić ogromne pieniądze na całej infrastrukturze.
Dzieje się tak dlatego, że obiekt zarządzany przez firmę Neoen może szybko zmieniać swoją funkcję z produkcji energii i jej magazynowania, na wysyłanie jej do sieci energetycznej kraju. Gdy jest małe zapotrzebowanie na energię elektryczną i elektrownie produkują jej nadmiar, wówczas magazyn energii ładuje się tanią energią, a w chwili dużego zapotrzebowania oddaje zmagazynowaną energię do sieci.” [7]
Spekulacje na cenie energii są w ogóle możliwe, gdy na rynku energii dostępna jest duża ilość energii ze źródeł odnawialnych, co sprawia, że produkcja ze źródeł stabilnych i przewidywalnych staje się nieopłacalna. Najważniejszą konsekwencją kryzysów z dostawami energii elektrycznej są zwyżki cen na rynku giełdowym Australii i brak stabilizacji cen.
[Nasz komentarz] Przytoczony powyżej przykład transformacji energetycznej Południowej Australii bardzo dobrze pokazuje prawdziwe oblicze „zielonej zarazy”, która wyśmienicie walczy z problemami, które sama stworzyła zarabiając przy tym krocie. Nic więc dziwnego, że globalne banki i korporacje zwietrzyły na tym świetny biznes i możliwość ekspresowego pomnażania swojego kapitału. Oczywiście drenowanie kieszeni konsumentów czy to w postaci wyższych cen energii, wyższych podatków na pokrycie kosztów budowy nowej infrastruktury przesyłowej czy to poprzez dotacje publiczne i inne systemy wsparcia nie ma końca. Biznes, który od początku jest wspierany przez środki publiczne, nigdy nie będzie w stanie odciąć się od publicznej kroplówki z pieniędzmi. To jest trwałe uzależnienie od pomocy publicznej bez względu na to, jak by się to nie nazywało.
Polscy politycy oficjalnie już podają gigantyczne koszty „transformacji w kierunku gospodarki zeroemisyjnej”, które mają sięgać około 700-900 mld euro. Sam sektor energetyczny pochłonąłby na ten cel od 300 do 400 mld zł. [8], [9] Na podstawie dotychczasowych doświadczeń można wysnuć tylko jeden wniosek – każda złotówka wydana na niby-odnawialne źródła energii, to zmarnowana złotówka. Miło brzmiące hasła i opowieści od „darmowej energii z wiatru” mają przekonać polityków, że warto udzielić politycznego poparcia i sypnąć publicznym groszem na farmy wiatrowe. Jednak nigdzie na świecie energetyka wiatrowa nie spełniła swoich obietnic. Wszędzie są tylko koszty, problemy i dewastacja energetyki konwencjonalnej. Na przykładzie australijskiego eksperymentu widać, co może stać się w Polsce, gdy uwierzymy w „zieloną” energię z wiatru.
Mądr Polak po szkodzie. Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie. Polak nową przypowieść sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie – głupi.
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[5] https://www.pb.pl/w-australii-ruszyla-pierwsza-o-7-lat-nowa-elektrownia-974492
[6] https://biznesalert.pl/rekord-magazynu-energii-australii/
[9] https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/transformacja-energetyczna-w-polsce-koszty/qhh9lke