Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
Publikujemy dzisiaj list otwarty Pana Marusza Bilskiego do posła Marka Opioły, a za jego pośrednictwem do wszystkich posłów Prawa i Sprawiedliwości oczywiście w sprawie elektrowni wiatrowych. Pan Bilski zmaga się z syndromem turbiny wiatrowej, tj. chorobą, która pozbawia człowieka snu, zdrowia, rodziny i własnego miejsca do życia. Jego nadwrażliwość na hałas jest tak duża, że nie może wysypiać się we własnym domu i żyć razem ze swoją rodziną. Przykre jest to, że po roku od wejścia w życie ustawy odległościowej Minister Energii pochodzący z PiS chce przywrócić możliwość budowy nowych elektrowni wiatrowych. Panie Ministrze, proszę przeczytać do czego to prowadzi. Sam nie chciałby Pan mieszkać pod czymś takim. Redakcja
Szanowny Panie Pośle,
Na blogu prof. Lebiedowskiej przeczytałem o interpelacji, jaką złożył Pan do ministra środowiska w sprawie sposobu badania oddziaływania na środowisko inwestycji farm wiatrowych i braku norm mierzących te oddziaływania. Wnikliwie zapoznałem się z odpowiedzią ministerstwa oraz przeczytałem listy otwarte prof. Lebiedowskiej i dra Jaszczuka, obszernie i ze znawstwem wyjaśniające dlaczego przepisy regulujące hałas od turbin wiatrowych są niezbędne. Dla obojga Państwa uznanie i szacunek.
Panu posłowi również gratuluję cywilnej odwagi, bo temat wyjątkowo niewygodny i skrzętnie zamiatany pod dywan, nie tylko przez ministerstwo środowiska zresztą. Sam napisałem już dziesiątki wniosków, podań i zażaleń. Moje pismo do prof. Szyszki leżakuje, jak mniemam, w najniższej szufladzie jego biurka od przeszło roku, choć rzecz została nagłośniona zarówno przez prof. Lebiedowską jak i portal stopwiatrakom.eu:
rys. Pixabay
Jest to sprawa bardzo dla mnie bolesna. Turbiny wiatrowe kompletnie bowiem zrujnowały mi życie i zdrowie. Zrujnowały też częściowo życie i zdrowie mojej rodziny. Zastanawiam się, co się jeszcze musi stać, żeby wreszcie ktoś zareagował.
Od przeszło dwóch lat jestem banitą z własnego domu. Ja po prostu nie toleruję pochodzącego od turbin infradźwiękowego hałasu, ale cierpi cała moja rodzina w sposób zupełnie niezawiniony i w stopniu zupełnie nieprawdopodobnym. To co poraża to fakt, że doskonale wie o tym Rada Gminy, Wójt, Wioś, Rdoś, Minister Środowiska, Ministerstwo Zdrowia, Światowe Centrum Słuchu w Kajetanach, niektórzy parlamentarzyści, oraz a może przede wszystkim Instytut Medycyny Pracy, który miast nieść pomoc, jest wszak jednostką uprawnioną do monitorowania hałasu środowiskowego, bezwstydnie uprawia działalność lobbystyczną na rzecz Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Historię moich kontaktów i kontaktów wspierających mnie osób i organizacji z tą instytucją znajdzie Pan tu:
A równie kompromitującą odpowiedź IMP, co odpowiedź MŚ na Pańską interpelację. Jej treść poniżej:
Żeby wiedzieć jak cierpi człowiek z powodu syndromu turbin wiatrowych trzeba przeczytać parę publikacji specjalistów, którzy się tym zajmują (vide lista publikacji NIZP-PZH http://www.reo.pl/assets/dokumenty/wiadomosci/marzec2016/Crituque_of_NIPH_NIH_PL.pdf ).
By dociec przyczyn tego co się ze mną dzieje i jak się przed tym bronić zadałem sobie niemały trud i przeczytałem większość. Szybko też zorientowałem się, że wszystko co opowiadają wiatrakowcy o czystej, taniej a zwłaszcza bezpiecznej energii to zwykłe dyrdymały. Wraz z nastaniem nowego rządu i obietnicami poczynionymi na rzecz strony społecznej utwierdziłem się w przekonaniu, że sprawy idą w dobrym kierunku. Dałem temu wyraz w swojej petycji na rzecz wsparcia ustawy odległościowej, którą opublikował międzynarodowy portal Friends Against Wind.
http://en.friends-against-wind.org/testimonies/polish-wind-farm-victims-believe-the-future-is-now
Ponieważ zwróciłem się bezpośrednio do badaczy problemu, opisawszy jednocześnie swój osobisty dramat, moje zaskoczenie było ogromne, gdy z uznaniem o petycji wypowiedział się Mauri Johansson, specjalista ds. zdrowia środowiskowego z Danii, a personalnie odpowiedzieli mi akustycy Willam K.G. Palmer, a wcześniej Kevin Dooley z Kanady. Odpowiedział mąż Niny Pierpont Calvin Luther Martin, dr Sarah Laurie z Australii, autorka polemiki z bezwstydnym apologetą branży wiatrowej i naczelnym ideologiem PSEW dr Leventhallem:
Materiały zamieszczone pod powyższym linkiem powinny być Państwu parlamentarzystom znane. Jeśli nie są, należałoby się z nimi niezwłocznie zapoznać.
Odpowiedziała też, dając kilka niezbędnych rad prof. Mariana Alves-Pereira, jedna z najwybitniejszych badaczek infradźwiękowych oddziaływań i choroby wibroakustycznej. Co uderzyło mnie najbardziej to fakt, że wszyscy reagowali niezwykle empatycznie, pytali jak mogą pomóc, życzyli siły i determinacji, jakby problem dotyczył ich osobiście. Dalsza lektura ich publikacji uświadomiła mi, że wątpliwości w kwestii szkodliwości oddziaływania turbin jest niewiele, podczas gdy dowody na ich szkodliwość są niezbite i dość dobrze naukowo udokumentowane. Kevin Dooley (inżynier, akustyk, wynalazca – ponad sto patentów w USA i Kanadzie) opatentował urządzenie o nazwie ISD (Infrasound Suppression Device – urządzenie do tłumienia infradźwięków wewnątrz pomieszczeń). Kevin Dooley to nie jakiś szarlatan. To człowiek o uznanym dorobku naukowym (parę naukowych prac też popełnił). Pracował z takimi tuzami akustyki jak choćby prof. Colin Hansen z Australii. Intrygujące jednak dlaczego biznesmen inwestuje własne środki w tłumienie hałasu, którego jak twierdzi branża wiatrowa, nie słychać, więc nie oddziałuje lub jest na tak niskich poziomach, że nie może być odczuwalny. Ano dlatego, że ten hałas nie tylko realnie istnieje, i jest mierzalny w absolutnie każdym zakresie, ale przede wszystkim dlatego, że część z nas reaguje nań alergicznie. Jego miarodajny pomiar jest wyłącznie kwestią obranej metodologii. W jakiej dawce i natężeniu może szkodzić ludziom jest już kwestią osobniczą. Strona https://kevindooleyinc.com/ zawiera chyba najbardziej poglądowe informacje na temat natury, propagacji i oddziaływania pochodzących od turbin infradźwiękowych emisji na ludzki organizm. Szczerze polecam wszystkim laikom i nie tylko.
Głęboka empatia tych ludzi poświęcających swój prywatny czas i pieniądze bierze się z faktu, że wszyscy, bez względu na specjalizację, mają osobiście do czynienia z ofiarami energetyki wiatrowej, bądź sami doświadczyli infradźwiękowego rażenia i jako jedyni zdołali pojąć jak bardzo cierpią ofiary wiatrakowego szaleństwa. Celnie i pięknie wyartykułował to Stephen Ambrose, jeden z czołowych akustyków amerykańskich. Badając naturę infradźwiękowego hałasu w jednym z opuszczonych domów na farmie wiatrowej w Falmouth (Massachussets) sam zapadł na Syndrom Turbiny Wiatrowej. Opublikował potem publiczne oświadczenie, którego fragment pozwolę sobie przytoczyć: „Kiedy sąsiedzi turbin wiatrowych opisują związany z tym doświadczeniem horror, uwierzcie im. Oni wszyscy oczekują wybawienia od nieszczęścia zadanego im przez Państwo. Dziękujcie Bogu, że nie jesteście na ich miejscu i nie potrzebujecie błagać o wybawienie z życia w strefie, która złożona została w ofierze na ołtarzu zdrowia publicznego”. Całość dokumentu tutaj:
https://www.windturbinesyndrome.com/wp-content/uploads/2014/02/dpu-glouster-jan2014-ambrose.pdf
W innym swoim oświadczeniu opublikowanym na facebooku stwierdza, że sąsiedzi farm wiatrowych są lepszymi instrumentami akustycznymi niż jakikolwiek inny istniejący przyrząd. W podobnym tonie wypowiada się doktor William Hallstein z Massachussets, psychiatra i specjalista w dziedzinie snu z 49-letnim doświadczeniem: “System nerwowy człowieka jest jak dotychczas najbardziej wyczulonym dostępnym instrumentem służącym do oceny wpływu turbin wiatrowych na zdrowie tych, którzy w ich sąsiedztwie zamieszkują. Jedynymi ekspertami w tej dyskusji są ludzie, którzy odbierają te dźwięki, wibracje, fale ciśnienia powietrza, etc. emitowane przez turbiny. Nie ma żadnych innych ekspertów poza tymi ludźmi. Żaden tak zwany ekspert nie posiada instrumentarium ani danych bardziej dokładnych i czułych niż systemy nerwowe sąsiadów turbin wiatrowych. Żadne bowiem przyrządy, bardziej czułe niż ludzie nie zostały wynalezione! Ci, którzy mienią się ekspertami opowiadają banialuki w celu pozbawienia głosu i zdyskredytowania ofiar turbin wiatrowych. Co więcej, inne turbiny, w innych lokalizacjach nie mają tu znaczenia, ponieważ należy wziąć pod uwagę lokalne uwarunkowania terenowe.”
Cały list dra Hallsteina dostępny tu:
http://en.friends-against-wind.org/doc/Dr_William_Hallstein_s_letter_to_Falmouth.pdf
To że ludzki organizm to jedyny w swoim rodzaju, doskonały instrument do mierzenia oddziaływań szkodliwych, nie tylko akustycznych, znacznie doskonalszy niż wyrafinowane instrumentarium, którym dysponują sami akustycy to jedno. Rzeczą drugą są obecne uregulowania hałasowe, a raczej ich brak. W nawiązaniu do licznych uwag prof. Lebiedowskiej i dra Jaszczuka, tyczących licznych przekłamań w związku z zastosowaniem błędnej metodologii pomiarów, konkluzja Ambrose’a jest taka: „Parametry akustyczne turbiny wiatrowej, różnią się dramatycznie od parametrów charakteryzujących inne źródła hałasu. Hałas turbin mierzony jest za pomocą korekcji dźwięku A, usuwając z mierzonego spektrum dźwięku wszystkie częstotliwości niskie oraz infra. Skala A zaniża poziomy infra o 50 dB przy 20 Hz i o 70 Hz przy 10 Hz. To sprzyja fałszywym twierdzeniom, że turbiny wiatrowe nie produkują infradźwięków. Mierzyłem hałas infradźwiękowy za pomocą rejestratora dźwięku i mikrobarografu. Doświadczyłem negatywnych reperkusji zdrowotnych spowodowanych ich działaniem. Czułem się podle, doznając bólów i zawrotów głowy, cierpiąc z powodu utraty zdolności kognitywnych i zakłóceń snu. Poczułem się lepiej dopiero po oddaleniu o kilka mil od zasięgu działania turbin”.
https://www.facebook.com/windwisema/posts/521608034550247
Nawiasem mówiąc walka dra Hallsteina oraz Panów Ambrose’a i Randa o godne życie zatrutych szkodliwymi emisjami mieszkańców miasteczka zwieńczona została powodzeniem i obie toksyczne turbiny zostały wyłączone. Jako ciekawostkę dodam, że ekspozycja w przypadku Ambrose’a trwała kilka dni. Ja natomiast zaliczam się do kategorii ludzi, którzy infradźwiękowy hałas odbierają również receptorami słuchu, na co oczywiście też są dowody naukowe.
http://en.friends-against-wind.org/health/sind-wka-schaedlich-fuer-menschen
Ja ten bardzo niebezpieczny medyczny eksperyment znosiłem, dzięki swojej sile i determinacji, przez półtora roku. To był wielki błąd, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem jak bardzo niebezpiecznemu eksperymentowi medycznemu mnie poddano. Dziś jestem ciężko okaleczonym człowiekiem, Ponieważ moje ucho ten hałas rejestruje i jest, parafrazując dra Hallsteina niczym najczulszy detektor oddziaływań infradźwiękowych, wszystkie banialuki, serwowane mi przez Instytut Medycyny Pracy, że tego hałasu tam nie ma, albo, że jest poniżej progu słyszalności, nie mogą być traktowane poważnie. Z tego powodu wnioskowałem do IMP o wsparcie mojego wniosku do Wioś o wykonanie badań porównawczych, przy wyłączonych turbinach. Prof. Pawlaczyk z IMP odmówiła podpisania się pod takim wnioskiem stwierdziwszy, że tych turbin nie można zatrzymać. Tymczasem ja wiem co te badania pokażą, bo detektor dźwięku w jaki wyposażyła mnie natura jest absolutnie nieomylny. One pokażą, że na mojej posesji istnieje hałas, który wygnał mnie z domu. Skąd to wiem? Bo jeśli turbiny stoją, tego hałasu tam po prostu nie ma. Pokażą też, że ten hałas ma również wyższe wartości wewnątrz, niż na zewnątrz, co spowodowane jest rezonowaniem pomieszczeń. Nad tym zagadnieniem nie będę się rozwodził, choć rzecz ma fundamentalne znaczenie z punktu widzenia dobrze przespanej nocy i późniejszego postępującego uwrażliwienia na ten hałas – prof. Lebiedowska „trąbi” o tym od bardzo dawna. Takie badania wykażą też niezbicie, że ten hałas pochodzi od turbin. Ostatecznie, banicja z własnego domu wydaje się powodem dostatecznym, by rzetelne badania na mojej posesji wreszcie przeprowadzić. By nie być gołosłownym, przesyłam Panu również diagramy ze wstępnych prób akustycznych na mojej posesji, które ewidentnie pokazują, że poziomy infra, przy wyłączeniu wszystkich potencjalnych emiterów domowego hałasu potrafią być wyższe wewnątrz niż na zewnątrz.
Tab. 1 Równoważny poziom ciśnienia akustycznego w pasmach tercjowych
OCTAVE_1/3__(Lin,_RMS)_180s |
||||
f[Hz] |
sypialnia |
gabinet |
gabinet |
balkon |
1.6 |
53,6 |
54 |
42,2 |
53,4 |
2 |
55 |
50,7 |
41,8 |
53,3 |
2.5 |
57,5 |
53,2 |
39,9 |
55,6 |
3.1 |
57,7 |
51,8 |
38,1 |
52,8 |
4 |
55 |
54,9 |
37,9 |
53,6 |
5 |
44,1 |
49,7 |
29,9 |
53,1 |
6.3 |
45 |
46,7 |
27,4 |
54 |
8 |
45,8 |
42,3 |
30,1 |
51,2 |
10 |
43,9 |
39,8 |
35,4 |
48,7 |
12.5 |
47,2 |
37 |
32,3 |
48,9 |
16 |
48,6 |
34,1 |
26,8 |
49,6 |
20 |
38,8 |
31,8 |
27,3 |
47,7 |
25 |
37 |
36,3 |
35,4 |
48 |
31.5 |
41,8 |
24,3 |
21,5 |
47 |
40 |
30,6 |
29 |
26,8 |
46,8 |
50 |
27,5 |
26,6 |
25,6 |
44,2 |
63 |
32,3 |
21,3 |
19,4 |
47,8 |
80 |
27 |
22,2 |
16,7 |
41,9 |
100 |
24,3 |
24,9 |
24,3 |
38,4 |
125 |
18,7 |
21,4 |
12,6 |
37,4 |
160 |
14,9 |
24,3 |
12,1 |
35,9 |
200 |
18,6 |
26,8 |
12 |
35,8 |
250 |
17 |
22,3 |
10 |
34,7 |
315 |
15,9 |
22,3 |
12,3 |
33,4 |
400 |
14,2 |
19,3 |
9,9 |
33,3 |
500 |
13,7 |
19 |
8,3 |
33,3 |
630 |
13 |
22,7 |
8,7 |
33,6 |
800 |
12,9 |
20,9 |
6,6 |
31,9 |
1000 |
13,4 |
19,4 |
5,5 |
29,6 |
1250 |
13,4 |
18 |
5,9 |
27,7 |
1600 |
13,9 |
17,9 |
5,9 |
25,6 |
2000 |
13,4 |
16,7 |
6,6 |
22,6 |
2500 |
12,9 |
17,1 |
7,6 |
22,6 |
3150 |
12,6 |
15,4 |
7,5 |
20,8 |
4000 |
11,4 |
14,8 |
7,4 |
19,5 |
5000 |
11 |
13,4 |
8,3 |
17,3 |
6300 |
10,4 |
11,2 |
8,5 |
18,4 |
8000 |
9,5 |
9,5 |
8,4 |
13 |
10000 |
9 |
9,5 |
8,4 |
13,8 |
12500 |
8,6 |
8,7 |
8,2 |
12,1 |
16000 |
9,2 |
10,7 |
9 |
10,4 |
20000 |
9,5 |
9,8 |
9,5 |
10,1 |
TOTAL |
64,3 |
64,1 |
57 |
64,6 |
LGeq |
58,5 |
49,5 |
43,8 |
61,9 |
Regulacje hałasowe są oczywiście niezbędne, ale ustalenie progu słyszalności, a zwłaszcza progu odczuwania częstotliwości niskich oraz infra w indywidualnych przypadkach mogłoby okazać się niezwykle trudne. Ci, którzy nie odbierają tego hałasu drogą słuchową w ogóle mogą nie wiązać stanów złego samopoczucia z obecnością turbin wiatrowych. Wiatrowa propaganda skutecznie wpoiła ludziom pogląd, że czego nie słychać, to nie oddziałuje. Ja wiem, że to wierutne bzdury. Gdybym nie odbierał tego hałasu drogą słuchową, jeszcze przez długi czas, jak zresztą wielu sąsiadów turbin wiatrowych nie wiedziałbym, co się ze mną dzieje. Spektrum objawów WTS na jakie cierpią sąsiedzi turbin wiatrowych jest bardzo szerokie i należy założyć, że ogromne znaczenie w odbieraniu wszelkiego rodzaju bodźców mają cechy osobnicze. Dlatego postulowałbym rzecz o wiele prostszą.
Swoje sugestie streszczę w punktach i gorąco prosiłbym o uwzględnienie ich w postępowaniu legislacyjnym, jako szczególnie istotnych z punktu widzenia ochrony obywateli przed szkodliwymi immisjami, a zatem zapewnienia im prawa do godziwego snu i generalnie konstytucyjnego prawa do życia w zdrowiu.
- Uznanie oczywistego faktu, że topografia terenu ma dla propagacji hałasu, nie tylko infradźwiękowego, znaczenie zasadnicze (potwierdzeniem czego list dra Hallsteina do władz Falmouth).
- Jeśli bez względu na odległość od turbin ktokolwiek zgłasza niedogodności należy zobowiązać stosowne organy (np. WIOŚ) do wykonania rzetelnych badań akustycznych z uwzględnieniem pełnego spektrum dźwięków. Pomiary należy przeprowadzić w dzień, ale zwłaszcza w porze nocnej zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz domu, w sytuacji gdy wietrzność zapewni pomiary zarówno przy wykorzystaniu minimalnej jak i maksymalnej mocy akustycznej turbin/y.
- Jeśli okaże się, że poziomy hałasu w jakimkolwiek zakresie są wyższe wewnątrz niż na zewnątrz (przy wyłączeniu wszystkich potencjalnych domowych emiterów hałasu i zamkniętych oknach, rzecz jasna) należy bezwarunkowo wyłączyć turbiny, celem wykonania badań porównawczych
- Jeśli badania porównawcze potwierdzą niezbicie, że poziomy hałasu w jakimkolwiek zakresie (zwłaszcza zaś poziomy ciśnienia akustycznego w zakresie infradźwiękowym) są przy pracujących turbinach wyższe wewnątrz niż na zewnątrz, powinna być nakazana likwidacja takiej lokalizacji na koszt inwestora, bez regresu na organ (gminę) który wydał pozytywne postanowienie o uwarunkowaniach środowiskowych. Poza inwestorem powinno się obarczyć odpowiedzialnością cywilną za szkody firmę sporządzającą raport o oddziaływaniu na środowisko. Co najważniejsze, odpowiedzialność za szkody w środowisku wyrządzone przez siłownie wiatrowe powinna spoczywać na każdym z uczestników takiej inwestycji.
- Należy ponadto w badaniach akustycznych uwzględnić takie zjawiska jak tonalność, impulsowość, modulacja amplitudy oraz fala stojąca. Niezmiernie istotny dla rezultatów badań jest też efekt skumulowanego oddziaływania turbin.
- Akustycy (wyłącznie niezależni od lobby wiatrowego, zbyt wiele krzywdy ludziom wrażliwym wyrządzili bowiem naukowcy pokroju prof. Jaroszyka, prof. Pawlas, dr. Mroczek, czy wreszcie prof. Pawlaczyk) powinni być istotnym elementem w identyfikacji zagrożeń pochodzących od turbin, ale wyroki medyczne powinni ferować wyłącznie lekarze, posiadający niezbędną wiedzę z zakresu audiologii i neurofizjologii.
Podsumowanie
Podsumowując, firmowanie wiatrakowej błazenady na koszt podatnika nie przybliży nas do niezależności energetycznej, o czym Ministerstwo Energii zapewne wie znakomicie. To czego być może nie jest świadome to próby wystawienia publicznego zdrowia i dobrostanu obywateli na dalszy niepotrzebny szwank. Próba majstrowania przy ustawie odległościowej oraz brak ustawy regulującej emisję hałasu turbin to moim zdaniem taki sam przejaw arogancji władzy jak wcześniejsze sankcjonowanie bezkarności tego biznesu przez układ PO-PSL (układ zresztą ciągle istnieje, a pochwała i promocja tego biznesu trwają w najlepsze – strona społeczna ma na to liczne dowody). Prezes Kaczyński mówił kiedyś, że wszystkie turbiny zostały w Polsce zbudowane nielegalnie. Nie pomylił się nawet o jedną. W przypadku wiatrakowego biznesu, jak w soczewce ogniskuje się bezkres niegodziwości zadanych Polakom. Ludzie cierpią, inwestorzy zarabiają pieniądze. Ten hałas podstępnie odbiera zdrowie, spokój, komfort i radość życia, a dla takich jak ja oznacza wykluczenie społeczne, bo czym innym jest przymusowa ucieczka z własnego domu? Jeżeli ktokolwiek wyobraża sobie, że syndromu turbin wiatrowych w Polsce nie ma, to się grubo myli. Sam osobiście znam kilka osób z podłódzkiego Szadku i Błaszek, nadmorskiej Ustki, podradomskiego Jedlińska, czy Pakosławia – sąsiadów turbin, które cierpią z powodu jakiegoś przedziwnego otępienia, uskarżają się na rozmaite dysfunkcje układu wegetatywnego, bądź neurozy. Przede wszystkim odebrano im radość życia, która w demokratycznym kraju powinna być wartością niezbywalną. Ci, którym huczy w głowie (vide wizyta RPO na Suwalszczyźnie https://www.rpo.gov.pl/pl/content/rpo-i-prawa-osob-mieszkajacych-w-poblizu-farm-wiatrowych-wystapienie-generalne będą wymagać, o ile już nie wymagają bardzo zaawansowanych terapii medycznych. Te terapie są tyleż długotrwałe i kosztowne, co nieskuteczne. Ja to już wiem. Jeśli ekspozycja trwa zbyt długo, z pułapki uwrażliwienia na ten hałas można nie wyjść nigdy. Całe spektrum objawów towarzyszące syndromowi turbiny wiatrowej jest bowiem niczym w porównaniu z nieprawdopodobną nadwrażliwością słuchową, która pozostaje nawet po zupełnym opuszczeniu strefy rażenia turbin. To swoiste uwrażliwienie na wibracyjno-pulsacyjny hałas powoduje, że receptory słuchu, bądź mechanoreceptory bezbłędnie go wychwytują. Życie staje się nieznośne. Ten hałas nie pozwala spać, i normalnie funkcjonować w miejscach, w których poziom infradźwięków jest podwyższony bądź oddziaływanie ma charakter pulsujący, nawet wtedy gdy większość otoczenia na nie nie reaguje. Dla takich jak ja to po prostu strefy „no go”. Wystarczy przeczytać ostatnią publikację na:
http://en.friends-against-wind.org/testimonies/my-101st-formal-complaint-to-agl
lub tłumaczenie fragmentów na:
by zorientować się o czym mówię. Z publikacji dr Laurie i od niej samej wiem, że ta nadwrażliwość ma to do siebie, że niestety się pogłębia i nie można na razie stępić jej żadną z dostępnych medycynie terapii. Nie wiem, czy kiedykolwiek z tego wyjdę. Bez względu jednak na to chciałbym, aby moja ofiara nie była daremna.
Panie Pośle, chwała Panu za tę interpelację. Jako jeden z niewielu przedstawicieli gremiów rządzących ma pan świadomość jak ważne są regulacje hałasowe dla dobrostanu ludzi, którzy mają wątpliwą przyjemność w sąsiedztwie instalacji wiatrowych zamieszkiwać. Niestety zgodzić się muszę z prof. Lebiedowską i dr Jaszczukiem odnośnie kompromitująco niskiego poziomu wiedzy urzędników nie tylko Ministerstwa Środowiska w tej kwestii. Czyżby Ministerstwo Środowiska nie dostrzegało konieczności wsparcia zapisów ustawy odległościowej? Dlaczego ustawa odległościowa została uchwalona właściwie wyłącznie z udziałem posłów z komisji infrastruktury? Czy turbiny wiatrowe są dla środowiska obojętne? Czy ludzie nie są w końcu częścią tego środowiska? Dlaczego w kwestie regulacji odległości i hałasu od turbin nie angażuje się ministerstwo zdrowia? Pytań jest więcej, ale odpowiedź jest jedna. Środowisko – jak słusznie zauważa prof. Lebiedowska – nie ma głosu, a regulacje odległościowe i hałasowe to nie są tylko kwestie techniczne. To są kwestie elementarne tyczące wysoce szkodliwych emisji do środowiska powodujących gigantyczne zagrożenie dla publicznego zdrowia oraz prawa obywateli do godnego życia, które gwarantuje im konstytucja.
Mam nadzieję, że mój list dotrze za Pańskim pośrednictwem do szerszego kręgu osób zainteresowanych tym, by pilnie zmienić istniejący stan rzeczy. Wiedzieć trzeba, że każdy rząd, który flirtuje z branżą wiatrową, poddaje opresji swoich własnych obywateli. Australijski portal Stopthesethings napisał rok temu, że każdy rząd, który tak czyni, „zasiądzie w przyszłości na ławie oskarżonych, i nie będzie to przyszłość zbyt odległa”. Do działań opozycji nie chcę się tu odnosić, ale byłoby dobrze, żeby autorzy dobrej zmiany, zwłaszcza ci, którym zbyt często zdarza się przebywać w towarzystwie lobbystów wiatrowych, mieli to na uwadze.
Niniejszym radzę wszystkim decydentom, ignorującym śmiertelnie poważne zagrożenia, wsłuchać się w głosy prof. Lebiedowskiej i dra Jaszczuka posiadających w przedmiotowej materii ekspercką wiedzę.
Glinnik, 8 lipca 2017 r.
Z wyrazami szacunku, Mariusz Bilski