Wiadomości po angielsku
Nasze obrazy
Badania i dokumenty
W listopadzie 2015 r. rząd premier Beaty Szydło objął rządy w Polsce i krok po kroku zaczął przywracać nadzieję, że może być w Polsce normalnie i da się tutaj żyć. Oczywiście nigdy nie jest tak, że nie mogłoby być lepiej, ale mieliśmy poczucie, że w sprawie polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej mamy wsparcie idące od samej góry. W grudniu 2017 r. premier Szydło została odwołana, a jej miejsce zajął złotousty premier Mateusz Morawiecki i … „dobrą zmianę” szlag trafił. Zaczął się etap „krętej ścieżki”, jak to błyskotliwie nazwał sam prezes Jarosław Kaczyński.
O tym, że w rządzie górę wzięła frakcja inwestorsko-deweloperska wspominaliśmy już tutaj http://stopwiatrakom.eu/aktualnosci/2437-ziemia-mlekiem-i-miodem-płynąca-…-dla-inwestorów.html pisząc o nowym ciele doradczym rządu w postaci Rada Mieszkalnictwa. Po jej składzie widać, kto w nowym rozdaniu politycznym, ma największą siłę przebicia. Premier obiecał na wejściu budowę 10 tys. mieszkań [1] i dynamiczne przyspieszenie, choć na razie niczego takiego nie widać.
W zaciszu gabinetów …
Jednocześnie, od wielu miesięcy, zupełnie po cichu i poza plecami publiczności trwały negocjacje z Komisją Europejską w sprawie „pakietu zimowego”, rynku mocy i ustawy o OZE. Nasze próby dowiedzenia się czegokolwiek były bezskuteczne, gdyż sprawy były załatwiane w zaciszu gabinetów, oczywiście z udziałem wiatrakowych lobbystów, którzy krążyli po ministerialnych korytarzach.
fot. Pixabay
Punktem przełomu w naszym postrzeganiu rządu „dobrej zmiany” była czerwcowa próba szybkiej nowelizacji ustawy o OZE i ustawy odległościowej, która była tak bezczelna, że nawet rząd szybko zorientował się, że w Ministerstwie Energii mocno przesadzono. Niestety winni tej afery nie tylko nie stracili posad, ale wręcz w nowym rozdaniu zyskali na sile i teraz forsują „poprawioną” wersję zmian w przepisach ułatwiających żywot zwolenników wiatraków. Zmiany w ustawie o OZE odbieramy jako próbę wymuszenia za wszelką cenę rozwoju OZE, nawet jeśli wszyscy wiedzą, że to nie działa jak należy i trzeba będzie wciąż do tego dopłacać miliardy złotych rocznie.
Nowa wersja projektu jest już procedowana w rządzie, ale Ministerstwo Energii nie upubliczniło jeszcze tego projektu, co każdy może sprawdzić na stronach RCL.[2] Wszystko to zapewne z obawy, że wyjdzie na światło dzienne współpraca ME z lobby wiatrowym.
Ustawa odległościowa idzie do kosza
Stan prac na dzień 10 lutego 2018 r. jest taki, że jakkolwiek ustawa odległościowa ocaleje, to zostanie pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia w procesie wydawania decyzji środowiskowych czy na etapie wydawania pozwolenia na budowę, a organy nie będą musiały jej stosować. Pomysł jest taki, że minimalna odległość ma być „miękkim” zaleceniem dla organów, a nie obligiem. W ten sposób postulaty branży wiatrowej zostaną spełnione i będą oni mogli spokojnie wrócić do zabudowywania Polski swoimi szkaradztwami. Niestety, szczegóły rozwiązań ustawowych będą znane dopiero po upublicznieniu projektu.
Całą sytuację oceniamy, jako początek procesu dekompozycji obecnego obozu władzy, który właśnie wszedł na ścieżkę samodestrukcji. Powtarza się prosty scenariusz, który przerabiał już rząd PO-PSL i który skończy się utratą społecznego zaufania niezbędnego do sprawowania władzy. Wiara w to, że mityczni „inwestorzy” mogą rację w sprawach wiatraków i, że jest to jest „czysta” energia lub też, że inwestorzy przestaną oni walczyć o odszkodowania w sądach arbitrażowych na podstawie międzynarodowych umów o ochronie inwestycji (tzw. „BIT”) po zmianach przepisów, jest daleko posuniętą naiwnością. Wezmą wszystko, co im się da, a potem przyjdą po jeszcze. Rynki finansowe nie odpuszczają nigdy.
Będziemy krok po kroku opisywali postępy prac nad nowymi przepisami, bo taka jest rola niezależnych mediów, czy to się komuś podoba lub nie. Dobre sondaże rządzącej ekipy skłaniają widać decydentów do podejmowania działań urągających zwykłej przyzwoitości, bez względu na konsekwencje. Zapominają oni, że raz straconego zaufania nie idzie łatwo i szybko odzyskać.
[Nasz komentarz] Tytułem komentarza warto przypomnieć to, co pisaliśmy prawie dwa lata temu, tuż po uchwaleniu ustawy odległościowej i co wciąż jest w pełni aktualne.
„Na tle sprawy wiatraków nasuwa się jeszcze jedna zasadnicza refleksja. Partycypacja społeczna na wszystkich poziomach sprawowania władzy jest warunkiem sine qua non stabilności i efektywności każdego systemu politycznego. To jest cena jaką piastuni władzy, bez względu na ich poglądy polityczne, płacą za możliwość sprawowania swojej funkcji. Każdy system polityczny, bez względu na to czy będzie się nazywał demokracją, monarchią czy samodzierżawiem, musi bowiem zapewniać realizację dominującego w danej społeczności systemu wartości etycznych (por. rozważania Feliksa Konecznego). Inaczej odbierany jest jako wrogi, co wyklucza efektywne sprawowanie władzy i degeneruje go do zwykłego, choć zalegalizowanego systemu przemocy w rękach jednostki lub elity.
Rolą strony społecznej (stowarzyszeń lokalnych i ogólnokrajowych, fundacji, niezależnych mediów, ośrodków opinii, kościołów i związków wyznaniowych oraz struktur innych niż aparat władzy) jest zapewnienie należytej partycypacji społeczeństwa w obiegu informacji oraz w procesach decyzyjnych na wszystkich szczeblach sprawowania władzy. Tutaj możemy mieć do czynienia z różnymi rozwiązaniami, gdzieś pomiędzy decydowaniem a jawnym zwalczaniem. Hierarchia poziomów uczestnictwa społecznego w sprawowaniu władzy wygląda mniej więcej tak: decydowanie, współpraca, partycypacja, udział pro forma, ignorowanie, izolacja, wykluczenie, prześladowanie. Warto samemu odpowiedzieć sobie na pytanie, w którym miejscu jesteśmy dzisiaj jako społeczeństwo jeśli chodzi o poziom partycypacji społecznej i jeśli chodzi o zgodność systemu politycznego z wartościami wyznawanymi przez Polaków. Jest oczywiste, że pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, by cały system ocenić jako partycypacyjny i zgodny z cywilizacyjnymi wartościami, w które wierzymy.
Przynależność Polski do cywilizacji łacińskiej jest sprawą determinującą zarówno system społeczny jak i polityczny, choć wielu o tym nie wie i udaje, że nie rozumie lub też wyznaje zupełnie inne wartości. Oczywistą sprawą jest to, że państwo jako instytucja prawna, jest narzędziem w rękach społeczeństwa (społeczności lokalnej, regionalnej, etnicznej) służącym obronie ich żywotnych interesów dotyczących zapewnienia bytu i fizycznego przetrwania, ochrony terytorium, zapobiegania i eliminacji zagrożeń wewnętrznych oraz zewnętrznych. Państwo samo z siebie nie tworzy bowiem bogactwa, bo żyje z podatków, jedynie społeczeństwo tworzy bogactwo. Z chwilą, kiedy państwo i jego aparat nie wypełniają tej podstawowej roli staje się ono państwem łupieżczym, zajmującym się wyłącznie gnębieniem oraz okradaniem własnego społeczeństwa przy zachowaniu wszelkich pozorów legalnej organizacji państwowej.
Kluczowe znaczenie w tej koncepcji państwa ma zatem sprawowanie społecznej kontroli nad elitami rządzącymi i aparatem państwowym na wszystkich szczeblach rządzenia. W państwie uczciwym kontrolę sprawuje społeczeństwo, gdyż rządzący wywodzą się z niego, podzielają jego wartości i sposób widzenia świata oraz działają w jego interesie. To społeczeństwo potrafi wymusić określone zachowania, działając w sposób zgodny ze swoją tradycją, wyznawanymi wartościami i wewnętrznymi strukturami decyzyjnymi. W państwie nieuczciwym elity są wrogie społeczeństwu, całkowicie sprzedajne obcym interesom i często są narzucone z zewnątrz. W państwie łupieżczym duszona jest wszelka aktywność społeczna i samodzielne myślenie oraz oddolne działanie społeczne.
Niestety, obecny model rozwoju struktur politycznych zmierza do kanibalizacji struktur rządowych (aparatu władzy) przez globalne struktury gospodarcze i poprzez narzędzia regulacyjne służące narzucaniu innym podmiotom swoich modeli biznesowych i politycznych. Współczesnym problemem polityczno-gospodarczym jest więc zapewnienie niezależności struktur państwowych przed drapieżnym i pasożytniczym biznesem/rynkami finansowymi. Problemem jest nie tyle ograniczenie wpływu państwa na gospodarkę, gdyż wpływ ten jest sukcesywnie zwalczany, ale sytuacja dokładnie odwrotna. Ochrona państwa i jego struktur przed kanibalizacją przez globalny biznes i ponadnarodowe struktury polityczne aspirujące do roli rządu światowego. Znalezienie sposobów tej obrony jest nakazem chwili i najwyższym obowiązkiem każdego uczciwego obywatela. W przeciwnym razie nie będzie ratunku przed zniewoleniem przez globalne struktury władzy i gospodarki, które pozostają poza jakąkolwiek kontrolą społeczną, prawną czy polityczną i działają tylko we własnym interesie.”
Sadźmy lasy, rozbierajmy wiatraki, zburzmy Pałac Kultury i Nauki
Redakcja stopwiatrakom.eu
Przypisy:
[2] http://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12299905